Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Sport / Moda / Kuchnia / Uroda / Zdrowie - Mariusz Wlazły wyjaśnia powody rezygnacji z gry w kadrze

Ferbik - 2011-10-26, 20:30
Temat postu: Mariusz Wlazły wyjaśnia powody rezygnacji z gry w kadrze
- Zamierzałem nie wypowiadać się na temat mojej sytuacji, ale ostatnie wydarzenia i wypowiedzi najważniejszych ludzi w polskiej siatkówce zmusiły mnie, bym napisał choć kilka słów o tym, co się teraz wokół mnie dzieje - mówi atakujący Mariusz Wlazły.

Atakujący Skry Bełchatów wydał oświadczenie, w którym ostatecznie wyjaśnił m. in. powody rezygnacji z gry w reprezentacji. - Nie dziwię się kibicom, że na mnie gwiżdżą, bo nie znają mojej sytuacji i nie wiedzą, jak jest złożona. Wypowiedzi Prezesa Mirosława Przedpełskiego sprawiły, że kibice są zmanipulowani - mówi Mariusz Wlazły.

Prezes w sprytny sposób zrzucił całą odpowiedzialność za sytuację, że nie gram w kadrze na mnie. Tymczasem jest inaczej.

Do 2006 roku dla kadry byłem zawsze w stanie poświęcić wszystko: czas wolny, swoje siły i swoje zdrowie. Dążyłem do wyznaczonych przez siebie celów i do realizacji swoich marzeń, którymi były medale mistrzowskich imprez. Potem zaczęły się moje problemy zdrowotne. Organizm był wyczerpany, często miałem skurcze, które widzieliście wiele razy, gdy znoszono mnie z boiska. A jednak jak najszybciej na to boisko wracałem. I nie myślałem, ile zdrowia ryzykuję, choć byłem wtedy młodym chłopakiem.

Polski Związek Piłki Siatkowej w żadnym stopniu się mną nie interesował i gdyby nie Raul Lozano, który zażądał, by wysłać mnie na badanie do Barcelony, żadnej pomocy bym się nie doczekał. I to był ostatni raz, gdy Związek mi pomógł. Działo się to dokładnie po mistrzostwach Europy w 2007 roku, na których nie mogłem już zagrać. A to był czas, w którym zupełnie nie panowałem już nad własnym organizmem. Skurcze łapały mnie nawet po dziesięciu wyskokach w górę. Bardzo się bałem o swoje zdrowie i przyszłość.

W mediach obarczono mnie winą za nieudany występ kadry w Moskwie. Związek tego nie dementował, ale wtedy nie chciałem przedstawiać publicznie swoich racji i pokazywać, jak mnie potraktowano. Liczyła się tylko olimpijska kwalifikacja.

Podczas pierwszej rundy eliminacji, prekwalifikacji w węgierskim Szombathely skręciłem staw skokowy. Był tam lekarz kadry i należycie się mną zajął, ale na tym troska Związku o mnie po tej kontuzji się skończyła. Nikt nawet nie zapytał, czy wszystko ze mną w porządku i co będzie dalej. Nie dostałem też oczywiście do wypełnienia żadnych dokumentów niezbędnych do uzyskania pomocy ubezpieczyciela. Pozostawiono mnie więc z urazem samemu sobie i choć kontuzji doznałem w meczu kadry, pozostało mi tylko liczyć na pomoc Klubu. Ja mam to szczęście, że gram w PGE Skrze Bełchatów, czyli takim klubie, w którym zawsze szanowano człowieka i nigdy nie odmówiono mu pomocy. Nie wszyscy mają to szczęście, gdy wracają z urazem ze zgrupowania kadry. Wiele klubów rozwiązuje wtedy umowy lub zdecydowanie redukuje zarobki siatkarza. W PGE Skrze takiego zagrożenia nigdy nie było.

Oczywiście, skręcenie kostki nie jest najpoważniejszą z kontuzji, ale cała ta sytuacja dobrze pokazuje mechanizmy działania Związku.

Gdy doszedłem do pełnej sprawności po tym urazie, przyszedł kolejny. Przed końcem przyspieszonego ze względu na olimpijskie kwalifikacje sezonu zacząłem mieć kłopoty z kolanem. Zagrałem jednak w turnieju w portugalskim Espinho, który dał nam upragnione bilety do Pekinu. Problemy zdawały się być za mną. Coś chrupnęło wprawdzie w kolanie, ale ból nie był dokuczliwy.

Tuż przed igrzyskami wybiłem sobie palec - lewy kciuk. Ten sam palec złamałem potem podczas igrzysk w Pekinie, w meczu z Serbią. Drugą połowę igrzysk, czyli trzy mecze, grałem na blokadach i nie miałem żadnej wątpliwości, że warto podjąć takie ryzyko. To chyba ostatecznie obala zarzuty, że nie chcę grać dla kadry lub że nie zależy mi na jej sukcesach. Zawsze chciałem jej pomóc i pomagałem kolegom za wszelką cenę, także swojego zdrowia.

Po powrocie z Pekinu powtórzyła się historia sprzed roku. Jedyny kontakt ze strony PZPS nie był związany z pytaniem o stan mojej dłoni, a z nakazem występów w barażach o mistrzostwa Europy przeciwko Belgii. A ja zagrać nie mogłem, bo zakazali mi tego lekarze. Kolejne złamanie w tym momencie groziłoby kilkumiesięczną przerwą. Więcej telefonów ze Związku nie dostałem. To bolało, choć bardziej cieszyło mnie, że nie ma żadnych nacisków ze strony Klubu, bym wcześniej wracał do gry. Od PGE Skry dostałem wszelką pomoc, zawsze mogłem liczyć na wsparcie ludzi z Bełchatowa. To są moi Przyjaciele przez duże „P".

Znając swoje wcześniejsze doświadczenia z kontuzjami w meczach kadry, postanowiłem zadbać o pełną dokumentację medyczną urazu z Pekinu. Gdy zadzwoniłem do PZPS, odesłano mnie do odpowiedzialnego za to Pana Marka Irka, który stwierdził, że nie może właśnie rozmawiać i... oddzwoni następnego dnia. Nie mieliśmy kontaktu aż do spotkania w... 2010 roku, czyli przez dwa lata. Podczas tego spotkania wraz z Prezesem Przedpełskim rozmawialiśmy - żeby było śmieszniej, a może tragiczniej - o... ubezpieczeniach.

Po tym spotkaniu podszedłem do Pana Irka, przypominając sprawę kontuzji z Pekinu i naszej rozmowy. Odpowiedział, że kojarzy sprawę, pamięta i... zadzwoni jutro. Nie zadzwonił do dziś, drugi raz okłamał mnie w ten sam sposób. Dlatego tak ciężko mi współpracować z ludźmi, którzy w Związku odpowiadają za to, by nam pomagać. A tego nie robią. Nie ufam im już.

W 2009 roku leczyłem głównie zniszczone kolano. Od zakończenia sezonu przebywałem na rehabilitacji. Od maja do końca października, równe pół roku, gdy walczyłem o powrót na boisko, nie zadzwonił do mnie nikt ze Związku. Nikt. Nie odebrałem ani jednego telefonu. Oprócz kolegów z kadry moją rehabilitacją interesował się tylko Daniel Castellani i bardzo go za to cenię. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i on mnie nie zawiódł.

Choć właściwie jeden telefon z PZPS był. Po 4 miesiącach, przed mistrzostwami Europy w Izmirze, zadzwonił do mnie Witold Roman, ówczesny menedżer reprezentacji. Nie dzwonił zapytać, jak się czuję, a poinformował mnie jedynie, że odebrano mi stypendium. Nie mam do niego pretensji, wykonywał polecenia. Mówię po prostu, jak było. Nie byłem zresztą jedynym reprezentantem, któremu odebrano stypendium podczas leczenia. I nie chodzi mi tu o pieniądze - tym bardziej, że po paru miesiącach, bez słowa i żadnej informacji, stypendia nagle wpłynęły na moje konto - a o zwykłą ludzką przyzwoitość i sposób traktowania kadrowiczów. Dla PZPS nie byliśmy partnerami, a bardziej niewolnikami.

W kadrze, w której byłem, nikt nie grał dla pieniędzy. Związek może twierdzić, że zbijamy na grze w reprezentacji majątek, a tymczasem stypendia płaci nam państwo. Związek nie dokłada do nich nawet złotówki.

Przygotowania do mistrzostw świata w 2010 roku były najlepszymi, które przepracowałem. Dałem z siebie wszystko, wiele poświęcając, by dobrze przygotować się do najważniejszej imprezy. Problemem była strona psychiczna, bo tym razem grałem podczas przygotowań mało oficjalnych meczów.

Moja forma na mistrzostwach świata odbiegała od oczekiwań. Nie byłem w stanie pomóc kolegom i bardzo mnie to bolało. To było najtrudniejsze, do dziś ciężko mi się z tym pogodzić. Poświęcenie kilku miesięcy życia nie przyniosło żadnego skutku ani dla kadry, ani dla mnie. Od działaczy PZPS nie oczekiwałem pocieszenia, ale to co mnie spotkało z ich strony po tym turnieju, było dla mnie szokiem. Obrzucono mnie błotem, usłyszałem, że już więcej nie dostanę powołania, że dla kadry się nie poświęcam. A przecież ci ludzie widzieli, jak pracowałem, ile z siebie dałem. Jak więc mam im znowu zaufać, skoro to ze mnie zrobili kozła ofiarnego po tych mistrzostwach?

Dochodzimy do bieżącego roku. W kadrze znów mnie nie było, a ta osiągnęła wielki sukces. Kibicowałem jej sprzed telewizora i cieszyłem się, że koledzy wskoczyli na podium. Nawet nie spodziewałem się, że po powrocie reprezentacji... dostanie się mnie. Nic złego nie zrobiłem, a już działacze wywołali dyskusję na temat Wlazłego. Zamiast się cieszyć i chwalić tych, co grali, mówili, że Wlazłemu nie będzie łatwo wrócić, że się będzie musiał starać. Nie można było po prostu zostawić mojego tematu? Zająć się tymi, którzy grali i którzy zasłużyli na wiele ciepłych słów?

Gdy ja wypowiedziałem się kiedykolwiek negatywnie o PZPS, szybko do mnie dzwoniono, że tak się nie robi. Wiem o tym, dlatego rozmowa o problemach kadry z prasą, była dla mnie zawsze ostatecznością. Ale ja jedynie chciałem, żeby realizowano wcześniejsze zobowiązania. Poza tym odczuwam, że PZPS działa inaczej, umiejętnie manipulując opinią publiczną. Wiele razy brakowało nam czegoś na kadrze, ale publicznie o tym nie mówiliśmy - tak zresztą powinno być. Potem sukcesy reprezentacji pozwalały zapomnieć o wcześniejszych kłopotach, działacze mogli wypinać pierś do orderów. A gdy przychodziły porażki, to nigdy nie były winą Związku. Działacze krytykowali wtedy najbardziej znanych zawodników, zdejmując z siebie wszelką odpowiedzialność. Wielu kibiców szło w ich ślady, specjalnie się nad tym nie zastanawiając. Uwierzcie, że sporo na tym ucierpiałem, ucierpiał też mój klub, PGE Skra.

Pozostaje jeszcze głośna jakiś czas temu sprawa „skarpetek Wlazłego", którą też warto ostatecznie zamknąć i wyjaśnić. W reprezentacji nigdy nie grałem i nie będę grał dla pieniędzy. Po prostu wydawało mi się, że występując w kadrze powinno myśleć się tylko o treningu i o grze. Nie o sprawach organizacyjnych, nie o różnych detalach, jak czysty sprzęt treningowy. Zarzucono mi, że nie piorę własnych rzeczy - na kadrze nie ma na to czasu i chyba każdy to rozumie. Gdy dostajemy swój sprzęt po praniu dla całej drużyny, często zdarza się, że nie wszystko do ciebie wraca. Sprawa skarpetek pojawiła się, bo dostałem 5 par na ponad 2 miesiące. Gdyby powiedziano mi, żebym sam sobie kupił sprzęt, oczywiście bym tak zrobił. Tymczasem mówiono, że dostanę wszystko „następnego dnia". Sprawa kupna ubrań jest zresztą utrudniona, bo nasze kontrakty wymagają, byśmy chodzili tylko w określonej marce, która ma kontrakt ze Związkiem. W przeciwnym razie PZPS i nam grożą kary, co jest zrozumiałe. Domagałem się tylko tego, byśmy dostali to, co powinniśmy. Dzień po wywiadzie o skarpetkach otrzymałem nagle 20 par, choć wcześniej przez kilka tygodni nie mogłem się doprosić choćby o jedną. Tylko wtedy już ich nie potrzebowałem, jechaliśmy na turniej... To wszystko są detale, ale one składają się na sukces. Gdy potem brakuje ci jednej piłki do zwycięstwa, zaczynasz myśleć, co mogłeś zrobić lepiej, czego ci zabrakło... Zresztą sprawa skarpetek nie była jedyną. Były zgrupowania, na których długo nie dostawałem potrzebnego sprzętu, a tłumaczono to... zmianą kroju literki „p" w logo sponsora. Zdarzyło się, że przez dwa tygodnie zgrupowania nie dostawałem koszulki polo, w której przecież byłem zobowiązany chodzić i o którą wiele razy prosiłem! Tymczasem kiedyś, po artykule w gazecie na temat sprzętu, nagle wydano nam następnego dnia wszystko, czego potrzebowaliśmy. Ze starym logo. Okazało się, że sprzęt był i czekał... Przepraszam, ale ja takich zaniedbań zrozumieć nie potrafiłem.

Pierwszą osobą, która usłyszała to wszystko, o czym teraz piszę, był Andrea Anastasi. Powiedziałem Selekcjonerowi to wszystko na naszym spotkaniu w Bełchatowie i powiedział wtedy, że doskonale mnie rozumie i poczeka, aż zmienię decyzję. Tymczasem dopóki w PZPS nie zmieni się podejście do człowieka, ja w kadrze nie zagram. Gdy odbywał się konkurs na trenera reprezentacji i najpoważniejszym kandydatem był Jacek Nawrocki, mój trener klubowy, powiedziałem mu to samo. Osoba szkoleniowca nie ma w tym przypadku znaczenia. Zwłaszcza, że nigdy nie powiedziałem i nigdy nie powiem, że nie chcę grać w kadrze. Chcę i to bardzo. Ale - przynajmniej na razie - nie mogę.

Dlaczego piszę to wszystko? Bo zniszczono moje marzenia. Bo czuję się kopany i poniewierany niesłusznie, choć rozmawiałem z Prezesem Przedpełskim o porozumieniu, zawieszeniu broni dla dobra dyscypliny. Powiedziałem co mnie boli, On uznał moje racje i mieliśmy nie prowadzić publicznej dyskusji. Stało się inaczej. Teraz zareagowałem, bo mam obawy, że po wypowiedziach prezesa Przedpełskiego niedługo nie odróżnimy siatkarskiej hali od niektórych stadionów piłkarskich. Szkoda, że ze wspaniałej atmosfery, która była naszym znakiem rozpoznawczym, może wiele nie pozostać. Nie podoba mi się, że związek rozmawia ze mną przez media ... Inne były warunki naszego porozumienia.

Działania Związku zrujnowały moje marzenia. Uwierzcie mi, że jeżeli gra w reprezentacji byłaby tylko zaszczytem i honorem, to na pewno bym w niej grał. Nie mam większych sportowych marzeń niż olimpijski medal, niż wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego z najwyższego stopnia podium. Niestety, coraz wyraźniej widzę, że nie będę miał możliwości tych marzeń zrealizować. I z pewnością nie jest to moja wina.

Pozostając z szacunkiem,
Mariusz Wlazły

PS. Tym oświadczeniem chciałbym ostatecznie zakończyć temat moich nieporozumień z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. Nie ma sensu dalej rozdrapywać tych ran, zwłaszcza że Związek próbuje mnie przekonać, że sam odrzuciłem ich pomoc, co nie miało miejsca. Dla dobra dyscypliny skończmy wreszcie ten temat, niech każdy pójdzie swoją drogą.




za siatka.org

Jestem w szoku - tyle mogę napisać, bo to wszystko tak ładnie kolorowo w TV wygląda... :shock:

xoxov][ - 2011-10-26, 21:36

wystarczy przeczytać dzisiejsze oświadczenie SOLARA i wychodzi się na zero, nie wiadomo kto mówi prawdę.
Shymool - 2011-10-27, 07:19

xoxov][ napisał/a:
wystarczy przeczytać dzisiejsze oświadczenie SOLARA i wychodzi się na zero, nie wiadomo kto mówi prawdę.

Nie wiem do końca o jakim oświadczeniu piszesz, ale to, które ja czytałem jest zwyczajnym bełkotem działacza wysokiego szczebla. Bardziej przekonuje mnie Wlazły. Tym bardziej, że PZPS nie pojawił się nagle znikąd i znamy realia tam panujące :roll:

Ferbik - 2011-10-27, 07:50

xoxov][, możesz zatem wrzucić oświadczenie Solara? Nie każdemu chce się szukać.

A tymczasem...

Po oświadczeniu Mariusza Wlazłego, które w środowisku siatkarskim wywołało wiele kontrowersji Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej - Mirosław Przedpełski wydał stosowne oświadczenie w tej sprawie.

W ostatnich dniach w mediach ukazały się informacje, artykuły i komentarze dotyczące funkcjonowania Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Wywołały one duże zainteresowanie nie tylko kibiców siatkówki. W związku z tym chciałbym przekazać kilka informacji dotyczących funkcjonowania PZPS, a w szczególności wszystkich kadr narodowych, które zawsze będą najważniejsze w pracy instytucji, którą kieruję.

Polski Związek Piłki Siatkowej jest w naszym kraju prekursorem jeżeli chodzi o ubezpieczenia sportowe zawodniczek i zawodników. Od 2005 roku funkcjonuje pakiet ubezpieczeń obejmujących: koszty leczenia i rehabilitacji, czasowej niezdolności do uprawiania sportu, trwałej niezdolności do uprawiania sportu, a w 2010 roku wprowadzono dodatkowo ubezpieczenie kontraktów. Z wypłat z tych ubezpieczeń skorzystało ponad 120 zawodniczek i zawodników.

Polski Związek Piłki Siatkowej zapewnia członkom kadr narodowych pełną opiekę medyczną i rehabilitacyjną. Z zawodniczkami i zawodnikami współpracują najwyższej klasy specjaliści m.in. czternastu lekarzy. Wykorzystywane są najnowsze trendy ze światowej medycyny sportowej, odbywają się konsultacje z uznanymi zagranicznymi fachowcami.

W PZPS co roku powoływanych jest dziesięć kadr narodowych w siatkówce halowej oraz dwanaście w siatkówce plażowej we wszystkich kategoriach wiekowych, które liczą 180 zawodniczek i zawodników. Wszyscy powołani są ubezpieczeni.

Kadry Polskiego Związku Piłki Siatkowej korzystają w zawodach i treningach ze sprzętu produkowanego przez najlepszą światową firmę. Kadrowiczki i kadrowicze otrzymują w sezonie minimum czternaście kompletów treningowych oraz minimum 6 kompletów meczowych. Nasi sportowcy otrzymują wyłącznie odżywki z certyfikatem Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).

Członkowie kadr narodowych otrzymują stypendia i nagrody. Zdaję sobie sprawę, że nie są one porównywalne z sumami kontraktów, które zawodniczki i zawodnicy otrzymują za grę w klubach, ale na pewno są to znaczące kwoty.

Praca Związku to również udział w dużych przedsięwzięciach sportowych. W 2011 roku członkowie kadr narodowych brali udział w 307 akcjach szkoleniowych organizowanych przez PZPS. W latach poprzednich liczby są porównywalne z tegorocznymi.

PZPS jest dużym mechanizmem, w którym od czasu do czasu mały element nie zawsze sprawuje się bez zarzutu. Staramy się na bieżąco usprawniać takie niedociągnięcia.

Wiele kontrowersji wywołało ostatnio opublikowane w mediach oświadczenie naszego zawodnika, olimpijczyka z Pekinu Mariusza Wlazłego. Ze swojej strony mogę zapewnić, że jeżeli zdrowie i sportowa forma tego zawodnika pozwoli, to zawsze może starać się o miejsce w kadrze narodowej. Mariuszowi Wlazłemu życzę dużo zdrowia i wielkich sukcesów na miarę jego talentu.

Mirosław Przedpełski
Prezes PZPS


za siatka.org

miko 005 - 2011-10-27, 10:57

Biedny ten Mariusz Wlazły. Jak mu się tam coś nie złamie, to znowu, chrupnie, przeskoczy, skurcz złapie itd. Faktycznie, pechowy chłopak i w takim przypadku mało potrzebny krajowej kadrze .
U mnie w pracy, gdy jeden z kolegów, przyniósł chyba dwa razy w krótkim czasie zwolnienie lekarskie, to firma bez żadnych ceregieli wręczyła mu wypowiedzenie z pracy. Ot, taka rzeczywistość w naszym kraju.
Wlazły to schorowany człowiek, jednak ciągle pracownik kadry polskiej siatkówki. Dlaczego oczekiwał, że dla niego wybudują "złoty tron"? Taka jest rola pracownika, wydajny - potrzebny, mało wydajny - zbędny.
Nie budujmy "złotych cielców" tym, którzy za wykonywaną pracę mają płacone i to w niektórych przypadkach solidne pieniądze.

Nic nie mam do Wlazłego, ale to jego utyskiwanie, to takie trochę gorzkie żale. A kogo by nie spytać, to każdy powie że jego pracodawca to ... beee :razz:
No i Wlazły, to trochę taki przypadek cudu ;) w kadrze kraju wiecznie poobijany, w klubie okaz zdrowia :)

ryba - 2011-10-27, 12:12

Jego pracodawcą jest PGE Skra Bełchatów, a nie kadra, jakbyś nie zauważył. A co do zwolnień lekarskich w twojej pracy. Rozumiem, że dla ciebie jest normalną rzeczą, że jak pracownik ma problemy ze zdrowiem, to go od razu trzeba wywalić? Niby "taka rzeczywistość", ale należało się bumelantowi?
netbus - 2011-10-27, 14:14

Kadra wiadomo jest sposobem na promocję, wybicie się, zainteresowanie sobą bogatego klubu.
Tylko czy po znalezieniu dobrej pracy warto grać dla reprezentacji?
Ryzyko urazu, który może się wiązać z utratą zarobków w klubie zniechęcają sportowców.
Związków sportowych nie stać na olbrzymie kwoty ubezpieczenia.
Podobnie było w przypadku M. Gortata.

dawid - 2011-10-27, 16:59

Ja tam rozumiem Wlazłego. Szkoda tylko, że to oświadczenie wydal dopiero tak późno.
waldex - 2011-10-27, 20:25

Kadra jest wyróznieniem, ale to kadra powinna zabiegać o zawodników, a nie zawodnicy o swoje skarpetki w kadrze. Żenada, to słowo najbardziej tu leży. PZPS jeśli dalej tak będzie traktować zawodników sięgnie kiedyś mało zaszczytny poziom PZPN. Później wszyscy zaskoczeni, że zawodnicy wyciekaja z Polski, ja też się dziwię - czemu dopiero teraz wyjeżdżają?
Goro - 2011-10-27, 20:27

Spotkałem kilka dni temu Mariusza i chwilkę porozmawialiśmy - Moje odczucia po rozmowie z nim? Chłopak jest niesamowicie zdolny a zabiera mu się ,,niejako" to co kocha... przyjemność z gry!! Było widać po nim jak bardzo to wszystko przeżywa i było słychać w głosie ile go to kosztuje!!

Bądźmy szczerzy, dobrze wiemy jak wyglądają OBOJĘTNIE jakie ubezpieczenia w POLSCE!! (każdy sam niech sobie odpowie na to zdanie)

Mariusz Tobie życzę byś był tym kim jesteś i się nie zmieniał, a (tak bardzo osobiście) temu Prezesowi życzę by w końcu zachował się jak należy i przyznał się do błędu - bo za jakiś czas inny kadrowicz o tym opowie i skończy się klepanie ,,kolegów" po plecach i zostanie się z ręką w .... (no właśnie...)

xoxov][ - 2011-10-27, 22:57

Ferbik napisał/a:
xoxov][, możesz zatem wrzucić oświadczenie Solara? Nie każdemu chce się szukać.


dokładnie choziło mi o to co właśnie wrzuciłeś. To jest taka przepychanka - Mariusz mówi, że jest źle i nikt tego nie potwierdza, MP mówi, że jest cacy i nikt tego nie kwestionuje [śmiem twierdzić, że jak któryś z młodych typu Zatorski, Janeczek, Wiśniewski potwierdziliby słowa MW to straciliby swoje stypendia i nie zostaliby powołani dalej do kadry].
Shymool napisał/a:
1.nie wiem do końca o jakim oświadczeniu piszesz, ale to, które ja czytałem jest zwyczajnym bełkotem działacza wysokiego szczebla. Bardziej przekonuje mnie Wlazły. 2.Tym bardziej, że PZPS nie pojawił się nagle znikąd i znamy realia tam panujące :roll:

1.Ja natomiast mam takie samo zdanie co Borek w rozmowie Wanio-Kołtoń-Borek, że jest to walka o stołek prezesa PZPS między Przedpełskim i Piechockim i ten list nie był pisany jedynie przez Mariusza.
http://www.plusligatv.pl/...k-z-Debicy.html
2. Ale jak to? kiedy którykolwiek z siatkarzy coś wspominał, że dzieje się źle w funkcjonowaniu PZPS? Bo chyba nie masz na myśli sytuacji z Łukaszem Żygadło za czasów Castellaniego.
netbus napisał/a:

1.Kadra wiadomo jest sposobem na promocję, wybicie się, zainteresowanie sobą bogatego klubu.
Tylko czy po znalezieniu dobrej pracy warto grać dla reprezentacji?
2.Ryzyko urazu, który może się wiązać z utratą zarobków w klubie zniechęcają sportowców.
3.Związków sportowych nie stać na olbrzymie kwoty ubezpieczenia.
Podobnie było w przypadku M. Gortata.

1. Moim zdaniem, gdyby Mariusz Wlazły był bardziej ambitny tj np. Jakub Jarosz to nie kisiłby się w Bełku, gdyby wyjechał za granicę do takiej Serie A1, to miałby po pierwsze, dużo większe pieniądze, dwa to dużo większe szanse na rozwój sportowy grając z lepszymi a nie z ciągle miernymi zespołami w porównaniu do PGE[mowa o sytuacji do poprzeniego sezonu].

Chociaż co do gry w reprezentacji, nagonka na Mariusza jest tylko i wyłącznie dlatego, że nie ma innych dobrych młotów i ta nagonka jest jedynie robiona przez kibiców i media. Dla mnie Wlazły robi dobrze, że nie gra, nie ze względu na konflikt na lini pzps-wlazły, a jedynie ze względu na jego kontuzjogenną posture.
2. W oświadczeniu wrzuconym przez Ferbika, jest wyraźnie napisane, że kontrakty graczy są ubezpieczone przez polski żwiązek.
3. nie porównywałbym sytuacji Gortata do Wlazłego. PZPK jest dużo biedniejszy od PZPS, Gortat chciał grać, ale bodaj regulamin NBA nie pozwala grać w repr jeśli związek nie zabezpieczy kontraktu, natomiast Wlazły nie chce grać bo - zraził się do 'profesjonalnego' podejscia do jego osoby.
Goro napisał/a:
Spotkałem kilka dni temu Mariusza i chwilkę porozmawialiśmy

mógłbyś określić miarę 'kilka dni'? Bo śmiem wątpić, że mając trening 2-3x dziennie przez meczem w Lidze Mistrzów z Tours, oraz między ważnymi meczami ligowymi PW-Delekta, Mariusz przemieszczał się tak na luzie aby jeszcze mieć czas porozmawiać ze zwykłym szarakiem. Bez urazy oczywiście, ale nie lubie bajkopisarstwa przez osoby które styczność z siatkówką mają tyle co w np. Twoim przypadku.

miko 005 - 2011-10-28, 08:10

ryba napisał/a:
Jego pracodawcą jest PGE Skra Bełchatów, a nie kadra, jakbyś nie zauważył.

Za rozgrywane mecze w krajowej kadrze, w koszulce z orzełkiem na piersi, płaci mu Skra Bełchatów?

ryba napisał/a:
Rozumiem, że dla ciebie jest normalną rzeczą, że jak pracownik ma problemy ze zdrowiem, to go od razu trzeba wywalić?

Dla mnie nie (skąd u Ciebie taki tok rozumowania?). Ale jest takie środowisko w Polsce (pracodawców), co niestety z takiego założenia wychodzi.

ryba napisał/a:
Niby "taka rzeczywistość", ale należało się bumelantowi?

Nie znając obydwóch przypadków tak do końca, jednego bronisz, drugiego próbujesz stawiać w złym świetle :shock:

Mam nadzieję, że Wlazły jeszcze kiedyś zagra z tym orłem na piersi. Odnoszę też takie wrażenie, że zaufał zbytnio "przyjaciołom" i został przez tych "przyjaciół" złożony na ołtarzu ofiarnym.

Goro - 2011-10-28, 09:29

xoxov][ napisał/a:
Goro napisał/a:
Spotkałem kilka dni temu Mariusza i chwilkę porozmawialiśmy

mógłbyś określić miarę 'kilka dni'? Bo śmiem wątpić, że mając trening 2-3x dziennie przez meczem w Lidze Mistrzów z Tours, oraz między ważnymi meczami ligowymi PW-Delekta, Mariusz przemieszczał się tak na luzie aby jeszcze mieć czas porozmawiać ze zwykłym szarakiem. Bez urazy oczywiście, ale nie lubie bajkopisarstwa przez osoby które styczność z siatkówką mają tyle co w np. Twoim przypadku.



Spotkaliśmy się 16 bądź 18 października, rozmawiałem kilkukrotnie z Mariuszem przez telefon jak i jego żoną. Tak się składa, że jest ogromna szansa, że Mariusz wystąpi w moim teledysku i takiego "szaraczka" jak ja utworów słuchał:) Póki co potrzebuję zgody jeszcze jednej ze stron by wszystko doszło do skutku:)

Myślę, że ten temat jest dla wszystkich, nie tylko dla osób mega znających się na siatkówce, każdy bowiem ma swoje odczucia i każdy może znać np. Mariusza...

KubaWinter - 2011-10-28, 11:44

miko 005 napisał/a:
ryba napisał/a:
Jego pracodawcą jest PGE Skra Bełchatów, a nie kadra, jakbyś nie zauważył.


Za rozgrywane mecze w krajowej kadrze, w koszulce z orzełkiem na piersi, płaci mu Skra Bełchatów?


Nie jestem pewien, ale wydaję mi się, że za grę w reprezentacji dostaje się co najwyżej premie za sukcesy i zwrot kosztów.

http://www.podsiatka.pl/m...nt_news&sid=904

I chyba nie uprawiałeś nigdy żadnego sportu na poziomie nieco wyższym niż zajęcia z WFu, skoro tak ironizujesz postawę Wlazłego. Sport zawodowy to niestety nie jest zdrowie. A kontuzje zbyt obciążonego organizmu mogą się skończyć bardzo źle. Ale z kanapy można pisać, że Wlazły grał w siatkówkę ze złamanym palcem na blokerach, więc jest mięczakiem i bumelantem.

Goro napisał/a:
Tak się składa, że jest ogromna szansa, że Mariusz wystąpi w moim teledysku

Gwóźdź do trumny?

red - 2012-05-12, 10:39

Cytat:
Mariusz Wlazły chce wrócić do kadry. Jest decyzja
dzisiaj, 09:41 Przegląd Sportowy

Po mistrzostwach świata w 2010 roku Mariusz Wlazły zrezygnował z występów w reprezentacji Polski. Nieoczekiwanie siatkarz zmienił teraz zdanie, ale na jego powołanie jest już za późno - dowiedział się "Przegląd Sportowy".

Wlazły podobno wyszedł z inicjatywą spotkania z Andreą Anastasim. Od selekcjonera usłyszał jednak niezbyt miłe dla siebie słowa.

- Niestety, powrót Mariusza jest niemożliwy. Jest już za późno. Wlazłego nie ma w składzie na Ligę Światową i igrzyska olimpijskie i nie da się tego zmienić. Takie są przepisy. Po drugie, to nie byłoby w porządku wobec innych chłopaków. Jak miałbym powiedzieć teraz komuś, kto był z drużyną na dobre i na złe, że musi ustąpić miejsca zawodnikowi, którego z nami nie było. To by zniszczyło ducha drużyny. Uważam, że to definitywny koniec sprawy Wlazłego - powiedział Andrea Anastasi w rozmowie z "PS".


onet.pl
dawid - 2012-05-12, 11:39

Zgadzam się w pełni z trenerem Anastasim.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group