|
Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia
|
|
Muzyka / Film / Kino / Książka - The Roling Stones na Służewiecu
Jaro - 2007-07-25, 21:30 Temat postu: The Roling Stones na Służewiecu
Cytat: | Fani Stones'ów pamiętali o tragedii pielgrzymów
Choć przyjechali na warszawski Służewiec, aby pobawić się i posłuchać słynnych The Roling Stones, to nie zapomnieli o żałobie narodowej i tragedii polskich pielgrzymów we Francji. Na pół godziny przed wyjściem na scenę Stones'ów, kilkadziesiąt tysięcy fanów uczciło pamięć ofiar katastrofy polskiego autobusu.
The Rolling Stones grają na Torze Wyścigów Konnych, mimo że do północy trwa żałoba narodowa. Ale muzycy i organizatorzy koncertu nie zapmnieli wcale o ofiarach tragedii we Francji. Nie tylko poprosili fanów o minutę ciszy, by uczcić ofiary katastrofy, ale także wspomogą ich rodziny finansowo.
Muzycy The Rolling Stones zdecydowali, że przekażą im "znaczną" dotację. Pieniądze wpłacą na konto fundacji Polsat, a ta przekaże je rodzinom ofiar katastrofy.
Zabrzmiały też już pierwsze dźwięki koncertu. Legendy rocka rozpoczęły od słynnego "Start me up".
Źródło: dziennik.pl |
Jaro - 2007-07-26, 07:37 Temat postu: Czudowna noc...
Cytat: | Kolejny występ The Rolling Stones w Polsce przeszedł do historii. Dwie godziny rocka na najwyższym poziomie i show, który nie ma sobie równych - oddać atmosferę koncertu Stonesów słowami to zadanie właściwie niewykonalne. To trzeba było zobaczyć.
Przyznaję, Tatiany Okupnik i Steve'a Harley'a nie widziałem, słyszałem ich tylko z daleka. Odszukanie odpowiedniej bramy i dostanie się na miejsce zajęło mi bowiem zbyt wiele czasu. Nie mnie jednemu - kłębiący się we wszystkich zakątkach Służewca tłum zgęstniał pod sceną dopiero na wieść, że Stonesi pojawią się na niej "lada moment". Kto wie zresztą, czy nie więcej entuzjazmu niż supporty wzbudził szaleniec, który oczekiwanie na gwiazdę umilił publiczności wdarciem się na scenę. Jakimś cudem przeskoczył ogrodzenie, przedarł się przez służby porządkowe i dotarł aż do podestu perkusyjnego, gdzie dopadli go ochroniarze. Twardy był - w sześciu ledwie sobie z nim poradzili. Cóż, miał facet swoje parę sekund sławy na koncercie legendy, choć pozbawił się możliwości zobaczenia choćby minuty koncertu. To był bardzo głupi pomysł.
Dwadzieścia po dziewiątej scena rozbłysła fajerwerkami - w końcu byliśmy świadkami występu w ramach trasy promującej "Większy wybuch" - a huk eksplozji płynnie przeszedł w "Start Me Up", bo w cóżby innego? Z przodu Mick Jagger, w czarnej, połyskującej srebrem marynarce, zarzuconej na turkusową koszulę - wił się jak piskorz, podskakiwał, biegał, tańczył, kręcił biodrami, dyrygował publicznością. Wszędzie go było pełno. Kiedy włożył płaszcz (a przebierał się później jeszcze kilka razy), powiewające na wietrze poły sprawiały wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia z Supermanem, który za moment poderwie się do lotu. Zresztą, zwykłym człowiekiem to on być nie może - kondycji i witalności pozazdrościć mogą mu rockmani młodsi o 40 lat. Po bokach Micka dwaj muszkieterowie - Keith Richards i Ronnie Wood. Pomarszczeni jak starcy z Muppetów, z papierosami w zębach, ale spod palców krzesali iskry. Grali świetnie, z feelingiem, choć dość nonszalancko. Szczególnie Keith, któremu zdarzało się brudzić, nawet opuszczać niektóre partie - raczej ku radości, niż rozczarowaniu fanów. Bo przecież nie o precyzję, nie o bezduszne odtwarzanie studyjnych patentów chodziło, lecz o atawistyczną rockową energię, a o niej przecież Richards wie wszystko, ona bije z każdej zagranej przez niego nuty, z każdego rozbrajającego uśmiechu. Za gitarzystami podest z perkusją, na nim białowłosy Charlie Watts w fioletowym podkoszulku. Jak zwykle skupiony na swojej ciężkiej pracy - napędzanie rytmem tej rockandrollowej machiny to przecież nie przelewki! Z lewej strony perkusji wił się Darryl Jones, basista zajmujący to miejsce od niemal 15 lat, choć jak wiadomo, do oficjalnego składu grupy nie zaliczany. Warto też wymienić człowieka, który akompaniował zespołowi na instrumentach klawiszowych, bo to przecież Chuck Leavell, związany swojego czasu z The Allman Brothers Band. Być może za jego sprawą w koncertowych wersjach hitów The Rolling Stones słychać dzisiaj jeszcze więcej bluesa, jeszcze więcej boogie, jeszcze więcej amerykańskiego Południa, niż w ich studyjnych wersjach. Tak było i w Warszawie, szczególnie w pierwszej części koncertu, która do tego stopnia rozbujała i rozgrzała publiczność, że nikt chyba - poza mną i panią spod sceny, która rozłożyła parasol utrudniając widoczność dziesiątkom sąsiadów - nie zauważył przelotnego, trwającego nie dłużej niż "Ain't Too Proud To Beg", deszczu.
"Czudownie być tu znowu! Zaszpiewacze ze mną?" - Jagger starał się jak najwięcej mówić po polsku, a jego godny Borata akcent budził w fanach niekłamany entuzjazm. - "Co za czudowna noc!" Wyłożył się dopiero na próbie przedstawienia Charliego, a raczej instrumentu na którym ów gra. "Na perkusji?" - przeczytał z niedowierzaniem ze ściągi. Cóż, język polski łatwy nie jest, więc tym bardziej należą mu się brawa za wysiłek. Gdyby ograniczył się do zwyczajowego "Dziekuja", którym raczy nas większość zachodnich artystów, wszyscy i tak pewnie bylibyśmy wniebowzięci.
Bardzo spodobało się brawurowe wykonanie "I'll Go Crazy" z repertuaru Jamesa Browna, zaśpiewane przez Jaggera w duecie z chórzystką Lisą Fischer. Dysponującą tak oszałamiającym głosem, że natychmiast zamarzyłem, by ta sama para wykonała "Gimme Shelter". Tego akurat się nie doczekałem, nie było też żadnej ze słynnych ballad Stonesów, ale kiedy się ma tyle hitów w dorobku, nie sposób wszystkie zmieścić w dwóch godzinach koncertu. A przecież nikt z obecnych tego wieczoru na Służewcu narzekać nie może. "You Can't Always Get What You Want", "Midnight Rambler", "Miss You", "It's Only Rock'n'Roll (But I Like It)", "Get Off My Cloud", "Honky Tonk Woman", "Paint It Black" (w porażającej, bardzo drapieżnej wersji) i "Brown Sugar" - oto naprawdę imponujący zestaw evergreenów, gęsto przetykanych improwizacjami, zabawą z publicznością i solowymi popisami instrumentalistów. Temu wszystkiemu towarzyszyła oczywiście oszałamiająca oprawa sceniczna - od świateł począwszy, przez elektroniczne efekty specjalne na telebimach, aż po gigantyczne nadmuchiwane usta z jęzorem w "Honky Tonk Woman". Największe wrażenie na publiczności zrobiła chyba jednak ruchoma mini-scena, na której, niczym na tratwie, Stonesi wpłynęli na falujące morze głów i rąk, by wykonać w samym sercu publiczności kilka utworów.
Koniec koncertu nadszedł zbyt szybko i nawet porywająca - zresztą, czy może być inaczej? - interpretacja "(I Can't Get No) Satisfaction" oraz wieńczący ją pokaz fajerwerków nie usatysfakcjonowały w pełni dziesiątek tysięcy fanów zespołu. Choć było już późno, ciemno i zimno, chyba każdy chętnie zostałby na Służewcu kolejne dwie godziny. Ale przecież, you can’t always get what you want, prawda?
Źródło: http://muzyka.onet.pl |
chemiczna - 2007-07-26, 20:33
z bliskich mi żródeł słyszałam, że było kosmiczne przedstawienie. tylko jedno 'ale'
jest niestety jedno ale do ktorego musze sie przyczepic (gdyby nie to to bylby to koncert wszechczasow) - tak chwalona, dzika, polska publicznosc. ludzie po prostu przyszli sobie popatrzec a nie pobawic sie. no zenada. ciasno i zero reakcji na ogien ze sceny. ludzie po prostu stali.
yampress - 2007-07-26, 20:56
dziadki ale czadu dawają :] prawdziwi rockmani
raulmanka - 2007-07-26, 22:10
oj tak..;) mój brat był, stwierdził że naprawdę zajesmerfastyczny koncert, wszystko dopięte na ostatni guzik-scena z kosmosu, sztuczne ognie, nagłośnienie...czego chcieć więcej mamy trochę zdjęć więc może jak zgram na kompa to po weekendzie wrzucę.. co tu dużo mówić, podobno najlepszy koncert jaki kiedykolwiek dali w Polsce i jeden z lepszych które odbyły się w Polsce. Ludzi mnóstwo, raczej nie byli zawiedzeni. Czad, czad, czad
Jaro - 2007-07-26, 22:35
raulmanka napisał/a: | mamy trochę zdjęć więc może jak zgram na kompa to po weekendzie wrzucę.. |
Zatem czekamy na gorącą porcję zdjęć
raulmanka - 2007-07-30, 18:21
trochę nieostre i w ogóle...ale są jakie są
borsuk - 2007-07-31, 10:26
te zdjęcia potęgują moją złość,że jakoś nie postarałem zdobyć kasy na bilet
|
|