|
Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia
|
|
Polityka pozaregionalna - Korupcja w TVP
Jaro - 2007-11-30, 09:04 Temat postu: Korupcja w TVP
Cytat: | Po wczorajszym artykule w DZIENNIKU Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zażądała wyjaśnień od Andrzeja Urbańskiego, prezesa TVP. Chodzi o historię zwolnionego reportera "Wiadomości" Łukasza Słapka. Dziennikarz twierdzi, że Patrycja Kotecka, wiceszefowa Agencji Informacji TVP, przed wyborami zachęcała go do przygotowywania materiałów kompromitujących polityków PO. Jego relację potwierdzają inni dziennikarze telewizji publicznej.
Łukasz Słapek stracił pracę we wtorek. Reporter łączy to z odmową przygotowania informacji kompromitujących PO, do czego namawiała go Kotecka. Jak twierdzi, wiceszefowa AI zapewniała go, że dostarczy na ten temat wszystkie potrzebne dokumenty, sugerowała też, że dobrze mu za reportaż zapłaci. Kotecka wszystkiemu zaprzeczyła. Łukasz Słapek podtrzymuje swoje zarzuty.
W środowisku dziennikarskim zawrzało. "To obrzydliwe przekupstwo i ewidentny przykład korupcji. Uważam, że tą sprawą powinna zająć się prokuratura" - uważa Grzegorz Miecugow, wiceszef TVN 24. "Dziś prezes Urbański musi ocenić, co więcej warte: honor pani Patrycji czy TVP" - nie kryje oburzenia Justyna Pochanke, dziennikarka TVN 24.
Wyjątkowo zgodni z dziennikarzami są tym razem politycy. "Oferowanie jakiejś ekstranagrody za szkalowanie partii antypisowskich jest najzwyczajniejszą korupcją" - mówi wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO). Wicemarszałek Wojciech Olejniczak (LiD) dodaje: "Oczywiście, powinien się tym zająć prokurator".
Wczoraj od rana kontaktowali się z nami dziennikarze telewizji publicznej, którzy potwierdzają relację Łukasza Słapka. Kilka godzin spędziłyśmy na rozmowach na placu Powstańców Warszawy, w siedzibie Agencji Informacji, gdzie mieszczą się redakcje "Wiadomości", "Panoramy" i "Teleexpressu", a także TVP Info. Na korytarzach nie było innego tematu cichych rozmów, tylko historia Koteckiej. Wszyscy nasi rozmówcy boją się mówić pod nazwiskiem, żeby nie stracić pracy.
Jeden z dziennikarzy "Wiadomości" opowiada nam historię swojej współpracowniczki. "Kotecka wysłała ją do prokuratury, wydzwaniała do niej co chwila, pytając o rozwój sytuacji i udzielając wskazówek, jak ma wyglądać materiał. Dziennikarka się nie buntowała, Kotecka jej podziękowała, mówiąc: wysoko cię wyceniłam".
"Słyszałem, że były propozycje wyższej wyceny za zgodę na takie materiały, jakich Kotecka oczekiwała. Nie mogę zdradzić szczegółów, bo ludzie, których dotyczą, mogliby mieć problemy" - dodaje Tomasz Lipko, były reporter "Wiadomości", dziś w TV Puls. "To nie były tylko finansowe sposoby, Kotecka potrafiła sama odsunąć dziennikarza od komputera i na nowo napisać komentarz".
Zapytaliśmy Andrzeja Urbańskiego, prezesa telewizji publicznej, czy zajmie się sprawą Słapka i dlaczego nie reaguje na artykuły prasowe o manipulacjach w "Wiadomościach"? Nie odpowiedział na nie. Musiał się za to tłumaczyć Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Zdaniem Urbańskiego "aktualne wypowiedzi prasowe Łukasza Słapka są uwarunkowane konfliktem pracowniczym, a zwolniony dziennikarz dopisuje kombatancką legendę do swojej porażki zawodowej" - czytamy w piśmie przesłanym przez prezesa do KRRiT.
Dziennikarze telewizji publicznej tracą jednak nadzieję, że cokolwiek jest w stanie zaszkodzić Koteckiej. "Ta kobieta ma tu władzę absolutną. Dopiero następne władze telewizji mogą ją stąd wyrzucić" - mówi jeden z dziennikarzy.
Patrycja Kotecka jest uznawana jest za jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w obecnej ekipie rządzącej telewizją publiczną. Wiceszefowa Agencji Informacji TVP już wcześniej objawiała charakterystyczne cechy swojej osobowości.
Jest marzec 2003 r. Od dwóch miesięcy sejmowa komisja śledcza bada aferę Rywina. Jak wszyscy dziennikarze, Kotecka, dziennikarka "Życia Warszawy", postanawia zdobyć billingi bohatera afery. Przez koleżankę umawia się z jednym z szefów Plusa. Kiedy ten podjeżdża samochodem w umówione miejsce, Kotecka zaprasza go do swojego auta. Nagle bez słowa zaczyna go dotykać rękami. Całego, od stóp do głowy. Mężczyzna jest zszokowany, nie wie, jak się zachować. Dopiero po chwili orientuje się, że Kotecka sprawdza, czy nie ma ukrytego dyktafonu. Kiedy upewnia się, że jej kontrahent jest "czysty", bez żadnych wstępów wypala: "Potrzebuję billingi Lwa Rywina". Ten wpada w panikę i wyskakuje z samochodu. Kotecka biegnąc za nim, krzyczy: "To dla dobra Polski"! Ale nawet te słowa nie zatrzymują jednego z szefów Plusa.
To pewnie ta przebojowość i zaradność zaprowadziły niespełna 30- letnią dziś Kotecką do telewizji. Skończyła dziennikarstwo na UW. Zaczynała jako reporterka działu miejskiego w "Super Expressie". Później przez kilka lat zajmowała się reportażem śledczym w "Życiu Warszawy".
Pierwsze szlify telewizyjne zdobywała w 2001 r. w programie TVP "Sensacje XX wieku". Potem w niszowej TV4 prowadziła autorski program śledczy. Do telewizji publicznej wróciła za czasów prezesury Bronisława Wildsteina. Zrobiła dwa materiały śledcze: o Edwardzie Mazurze i tragedii w kopalni Halemba. Kiedy Wildsteina zastąpił Andrzej Urbański, Kotecka awansowała na zastępcę dyrektora Agencji Informacyjnej TVP. Dziś nadzoruje sztandarowe "Wiadomości". W tej chwili - jak twierdzi większość reporterów "Wiadomości" - jest jednoosobowym "politycznym komisariatem" tego programu.
Wielu uznaje ją za atrakcyjną kobietę i dodaje, że swoje walory urody wykorzystywała w pracy dziennikarskiej. Pogłoska mówi, że pozostaje w bliskich relacjach z niedawnym szefem resortu sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. On zaś oficjalnie potwierdza, że Kotecka jest "fascynującą kobietą". "To pewnie dzięki tej znajomości Kotecka przynosiła do redakcji nazwiska świadków oskarżających kardiologa z MSW Mirosława Garlickiego o branie łapówek. Miała ich adresy i telefony. Oczekiwała, że będziemy robili na tej podstawie materiały, ale zespół bojkotował tego rodzaju polecenia" - mówi nam jeden z reporterów "Wiadomości".
Ostro osądza ją jeden z byłych reporterów wieczornego serwisu Jedynki: "Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją w redakcji, pomyślałem: no, no, ale laska. Jednak każdy późniejszy kontakt z nią przynosił rozczarowanie. Jej zachowanie jako kobiety jest często na granicy dobrego smaku, a niektórzy z moich kolegów uważają, że jest wręcz wyzywająca".
"W napiętych sytuacjach przed emisją głównego wydania <Wiadomości> lubi powtarzać, że potrafi trzeźwo i trafnie ocenić każdą, nawet zaskakującą sytuację" - opowiada jeden z jej współpracowników.
Czy rzeczywiście dobre samopoczucie Koteckiej jest w pełni uzasadnione? Jako dziennikarka "Życia Warszawy" przygotowywała reportaż o ówczesnym pośle PO, jednocześnie znanym biznesmenie. Pojechała pod Warszawę do jego willi. Stanęła pod płotem posesji i zadzwoniła do swego bohatera z komórki. Poseł odebrał, ale powiedział, że nie ma go w domu. Kotecka jednak dobrze słyszała jego naturalny głos dochodzący z drugiej strony płotu. Żeby zdemaskować jego kłamstwo, postanowiła przeskoczyć przez ogrodzenie. Wiedząc, że to ryzykowne, chciała mieć zgodę swoich szefów. Zadzwoniła więc do redakcji, informując o swoim zamiarze. Jej rozmówca nie miał nic przeciwko skokowi, ale poradził, żeby przedtem sprawdziła furtkę. Kiedy nacisnęła klamkę, weszła swobodnie na posesję.
Obserwatorzy działalności Koteckiej w telewizji twierdzą, że jej awans jest nagrodą za jej starania, by w serwisach informacyjnych nie pojawiały się niekorzystne dla PiS informacje. Swój model uprawiania dziennikarstwa forsowała bez osłonek i skrupułów. "Brunatny Robert mógłby przychodzić do Koteckiej na korepetycje i szlifować swoje umiejętności manipulowania informacjami" - mówi nam dziś jeden z reporterów "Wiadomości". "Ekipa Roberta Kwiatkowskiego, ustawiając odpowiednio informacje, starała się przynajmniej zachować jakieś pozory dobrych intencji i profesjonalnych reguł. Próbowała przekonać reporterów do swoich racji. Kotecka działa bez żadnej zasłony".
Innemu z moich kolegów w relacji z pogrzebu Barbary Blidy kazała wyciąć Kazimierza Kutza, bo powiedział, że "zabili ją ludzie o kamiennych sercach".
Źródło: dziennik.pl |
Brak słów po prostu...
Tomek - 2007-11-30, 09:16
Takich cyrków w TVP za czasów SLD nie było. PiS to najgorsze co do tej pory się publicznej TV przydarzyło.
ryba - 2007-11-30, 09:33
och pati pati. taka ładna i z pis-owskimi gamoniami sie zadaje. skakać przez płot przy otwartej furtce... dobre.
(jej postępowanie w TVP rzecz jasna patologiczne)
Mateusz - 2007-12-01, 21:07
Dlatego jestem za zlikwidowaniem abonamentu i prywatyzacją TVP. Korupcja w państwowych firmach istnieć będzie zawsze, bo firma państwowa dla jej szefa i pracowników jest własnością niczyją...
Nie wspominając o poziomie tej badziewnej TV...
Tomek
Najbardziej wkurzające jest to co PiS-czyki zrobili z "Trójką". Było dość dobre radio, a teraz zamiast ciekawych audycji i ambitnej muzyki to kupa badziewia i polityki. Szkoda...
Tomek - 2007-12-01, 21:31
już dawno nie słucham trójki, ale faktycznie kiedyś to było dobre radio.
ourson - 2007-12-03, 23:38
Tomek napisał/a: | Takich cyrków w TVP za czasów SLD nie było. PiS to najgorsze co do tej pory się publicznej TV przydarzyło. |
Nie przesadzałbym SLD po prostu ma większe doświadczenie w robieniu przekrętów i mniej się wydostaje na zewnątrz Ostatnio słyszałem jak któryś z komentatorów odradzał PO "odbijanie" TVP, bo do tej pory każda ekipa rządząca, która przejęła TVP przegrywała wybory
A tak bardziej na serio - TVP zawsze była sterowana. Każda ekipa rządząca wykorzystuje TVP do własnych celów. Zawsze w mniej więcej takim samym stopniu. Tylko jedni robią to lepiej a inni gorzej (czyt. u jednych jest to lepiej a u innych gorzej ukryte
|
|