|
Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia
|
|
O wszystkim i dla wszystkich - Kurczak straszy
Jaro - 2005-10-17, 11:01 Temat postu: Kurczak straszy Od dzisiaj obowiązuje zakaz trzymania drobiu na otwartej przestrzeni. Rozporządzenie ministra rolnictwa zakazuje także m.in. handlu żywym drobiem na targowiskach i bazarach.
To z powodu potwierdzenia wystąpienia w Rumunii groźnego dla ludzi wirusa ptasiej grypy H5N1. Hodowcy oraz właściciele firm drobiarskich już odczuli skutki lęku przed ptasią grypą. Coraz więcej mieszkańców naszego regionu przestaje jeść drób.
- Ludzie zaczynają panikować - denerwuje się Teresa Ligocka z Wielenina pod Uniejowem, właścicielka hodowli brojlerów, liczącej 60 tysięcy ptaków. - Klienci wypytują, czy drób jest z zagranicy, czy krajowy. W trzech sklepach obroty spadły nam o połowę.
By zwiększyć sprzedaż, producenci i ubojnie obniżają ceny. - U nas cena spadła z 3,60 zł do 2,60 zł za kilogram - narzeka Grzegorz Wyrębski, właściciel ubojni we Wróblewie pod Sieradzem. - A kupujących i tak coraz mniej...
Antoni Staszczyk, hodowca z Rudnik pod Pęczniewem, twierdzi, że nawet po obniżeniu cen klientów jak na lekarstwo. - Ostatnich pięćset sztuk musiałem własnym transportem odwieźć do ubojni koło Wolborza - mówi.
Informacje o ptasiej grypie niepokoją również pracowników "Roldrobu" w Tomaszowie Mazowieckim, eksportującego gęsi do Niemiec. Sytuację ratują jeszcze zawarte wcześniej kontrakty.
- Doniesienia medialne wywołują panikę, a przecież drobiu nie je się na surowo, wysoka temperatura zaś zabija wirusa - tłumaczy Ewa Narostek, szefowa ds. surowcowych w "Roldrobie".
W łódzkich sklepach mięsnych i hipermarketach ceny drobiu wciąż spadają. Kilogramowego kurczaka można kupić już za 5,29 zł, czyli o 1,70 zł taniej niż przed niepokojącymi wieściami o ptasiej grypie. Staniały także udka (z ponad 7 do 5,49 zł) i filety (z 17 do około 14 zł).
- Drobiu sprzedajemy coraz mniej. Panikują zwłaszcza starsze osoby, które obawiają się zarażenia wirusem - przyznaje sprzedawczyni w sklepie przy ul. Plantowej w Łodzi.
Łodzianka Zofia Marusińska wykreśliła kurczaki z jadłospisu. - Może choroba do nas nie dotrze, ale wolę dmuchać na zimne.
Jarosław Naze, wojewódzki lekarz weterynarii, uspokaja. - Gdyby w Polsce wystąpiło ognisko choroby, zakażone mięso nie trafiłoby do legalnej sprzedaży, gdyż nie przeszłoby pomyślnie szeregu testów. Poza tym obróbka termiczna zabija wirusa. Ewentualne zagrożenie dotyczy bezpośredniego kontaktu z zakażonym ptakiem. Gdy będziemy jedli mięso z pewnego źródła, przebadane weterynaryjnie, nic nam nie grozi - przekonuje Jarosław Naze.
Źródło: Dziennik Łódzki
Łukasz - 2005-10-17, 12:34
Ja się nie boję. Przypomina mi to trochę panikę z powodu "choroby wściekłych krów". Śmieszne ale prawdziwe. Teraz biedniejsi będą mieli szanse na tańsze mięso
Jaro - 2005-10-18, 17:51 Temat postu: Oni kichają na ptasią grypę Wielu hodowców i sprzedawców drobiu nie przestrzega obowiązującego od wczoraj nakazu trzymania ptaków w zamkniętych pomieszczeniach. Kaczki, kury i gęsi nadal spacerują po podwórkach, a na rynkach kwitnie nimi handel.
– Zagrożenie stwarzają ptaki z wielkich ferm, tuczone chemią, a nie tak zdrowe okazy, jak moje – zachwalała towar Janina Stępień, sprzedawczyni na Bałuckim Rynku w Łodzi. Klienci obchodzili jednak z daleka leżące na gazetach kurczaki. Handlująca obok Emilia Kolasa powiedziała naszemu reporterowi, że zamknie kury w kurniku dopiero wtedy, gdy zagrożenie będzie większe. – Nie mają kontaktu z innymi ptakami – skwitowała.
Niemal w każdym gospodarstwie w pobliżu zalewu Jeziorsko przechadzało się wczoraj domowe ptactwo, a nad domami fruwały stada gołębi. Gospodarze nie przejmują się groźbami służb weterynaryjnych.
– Jeżeli zauważymy, że drób nie został zamknięty, wystąpimy o ukaranie właściciela do prokuratury, policji lub do sądu – przestrzega Józef Klimczak, powiatowy lekarz weterynarii z Poddębic.
Janusz Rześny z podskierniewickiego Humina, gdzie ptaki również swobodnie chodzą po podwórkach, stwierdził, że „zamykanie kur to poroniony pomysł”. Jan Pecyna, piotrkowski hodowca strusi, uważnie śledzi informacje o ptasiej grypie, jednak wczoraj jego ptaki spacerowały na wybiegu.
Krzysztofa Borsiak, właścicielka hodowli strusi z Kików (gm. Wartkowice), nie wyobraża sobie trzymania ich w zamknięciu. Obawia się, że znosiłyby wtedy mniej jaj.
Możliwość zarażenia się ptasią grypą lekceważą też wędkarze przesiadujący przy stawach w łódzkich Łagiewnikach. – Przecież łowię ryby, a nie kaczki. Jak blisko musiałbym podejść do ptaka, żeby na mnie kichnął? – śmieje się Wojciech Antecki.
Mieszkańcy regionu z obawą patrzą na ptaki ozdobne, hodowane w przydomowych ogródkach. – Sąsiad trzyma w ogrodzie pawia. Ptak czasem ucieka i lata po okolicznych ogródkach – twierdzi mieszkaniec domu przy ul. Stawowej w Łodzi. Pawie hoduje także rodzina Wrzosków z Zapola w powiecie sieradzkim. – Nie są przecież wymienione w żadnych przepisach, więc na razie chodzą po podwórku – mówi Mirosława Wrzosek.
Zdaniem Jarosława Naze, wojewódzkiego lekarza weterynarii w Łodzi, rozporządzenie ministra rolnictwa dotyczy wszystkich ptaków hodowlanych, a więc także pawi. – Stosowne zalecenia przekazaliśmy powiatowym inspektoratom weterynarii – mówi Jarosław Naze.
Ptaki z łódzkiego zoo są natomiast karmione w zadaszonych pomieszczeniach. Łódzkie służby komunalne wynajęły specjalistyczną firmę, która zbiera dzikie gołębie padłe na ulicy. Z powodu zagrożenia ptasią grypą odwołano wystawę gołębi ozdobnych, która miała się odbyć w Łodzi. – Hodowcy poniosą straty, bo wystawa jest jedyną okazją do zaprezentowania i sprzedania ptaków. Jeden gołąb kosztuje nawet kilka tysięcy złotych – mówi Leszek Klimczak, sekretarz łódzkiego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych.
Wojewódzki lekarz weterynarii zastrzega, że nakaz izolacji ptactwa domowego nie oznacza zamykania w garażach czy komórkach. Pomieszczenia, w których mają ptaki przebywać, muszą być wydzielone, ogrodzone i zadaszone. Do pokarmu podawanego ptakom domowym nie mogą mieć dostępu np. gołębie czy wróble. Za nierespektowanie ministerialnego rozporządzenia grozi kilka tysięcy złotych grzywny, a nawet areszt. W razie epidemii właściciele ptaków nie mogą liczyć na odszkodowania.
Źródło: Dziennik Łódzki
|
|