Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Polityka pozaregionalna - Platforma robi propagandę za pieniądze rządu

yampress - 2008-07-09, 20:10
Temat postu: Platforma robi propagandę za pieniądze rządu
Cytat:

Czy politycy mówią do nas własnymi słowami? Można mieć wątpliwości. DZIENNIK dotarł do pisemnych instrukcji propagandowych dla działaczy Platformy Obywatelskiej. Ściągawki, co i jak mówić, powstają w kancelarii premiera i są rozsyłane codziennie do ministrów i posłów PO.

Cel instrukcji jest prosty. Wynika z nich, że w wystąpieniach w radiu i w telewizji politycy Platformy mają zajmować się głównie krytykowaniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wychwalaniem Donalda Tuska. Gotowe tezy i propozycje wypowiedzi suflują im specjaliści od marketing.

“Przekazy dnia”, bo tak nazywają się instrukcje, powstają w departamencie komunikacji społecznej kancelarii premiera. Zespół PR-owców jest ważny - mieści się w pobliżu gabinetu premiera. Kim są autorzy “przekazów”, które mają nadawać ton wypowiedziom PO? To kilka osób, które zdobywały marketingowe szlify w branży energetycznej czy w promocji produktów mlecznych, a nawet w firmach oponiarskich. Raz lub dwa razy dziennie produkują instrukcje. Chodzi o to, by politycy wiedzieli, co mają mówić reporterom.

W sumie DZIENNIK zdobył 20 “przekazów dnia” z okresu od 2 kwietnia do 18 czerwca. Sprawa jest wyraźnie sekretem Platformy. Dlaczego? Jeszcze niedawno szef klubu PO Zbigniew Chlebowski kpił z posłów PiS, że w rozmowach z mediami korzystają ze ściągawek. (…)

Dziś Chlebowski przyznaje, że na jego prośbę “przekazy” są wysyłane z rządu do klubu Platformy, aby mogli z nich korzystać posłowie. Samemu przewodniczącemu zresztą zdarza się mówić językiem zapisanym w instrukcjach. Chlebowski robił tak na przykład, gdy toczyła się dyskusja wokół dymisji wiceministra zdrowia Krzysztofa Grzegorka.

“Przekazy dnia”, czyli propagandowe opracowania, płyną codziennie z rządu do posłów. I najwyraźniej są jednym z partyjnych sekretów. “Pan wie, że dostajemy te kwity, czy pan pyta, czy je dostajemy?” - uśmiechał się poseł Waldy Dzikowski, kiedy spytaliśmy go w Sejmie o instrukcje. Gdy pokazaliśmy mu przykładowy “przekaz dnia” przyznał, że zna taki dokument. O pomoc w wybrnięciu z kłopotliwej sytuacji Dzikowski poprosił Edytę Mydłowską z parlamentarnego biura prasowego Platformy. Ta spoglądając na dokument, powiedziała: “Dostajemy to z rządu. Posłowie mogą się z tym zapoznać przed pójściem do radia czy telewizji. Skąd pan to ma? My się staramy tego nikomu nie dawać.”

Mydłowska przekonywała, że opracowania te są pisane na potrzeby rządu i dostają je wszyscy ministrowie ekipy Tuska. Sprawdziliśmy. To nieprawda. Marek Sawicki, PSL-owski szef resortu rolnictwa: “Nie dostaję czegoś takiego. Codziennie z samego rana czytam gazety i sam wyrabiam sobie zdanie na temat wydarzeń”. (…)

W wielu “przekazach dnia” atakowany jest prezydent Kaczyński. Według zaleceń rządowych należy mówić, że “stoi on na czele frontu obrony skompromitowanych mediów publicznych” i że jego wypowiedzi są haniebne. Powinno się też podkreślać, że prezydent nie jest politykiem samodzielnym i wypełnia zadania postawione przez brata.

Dostaje się też Narodowemu Bankowi Polskiemu. Zalecana jest argumentacja, że prezes NBP to najbardziej niekompetentny szef tej instytucji od 1989 r. Co ciekawe, w “przekazach dnia” powstających w kancelarii premiera ostro traktowane jest CBA, które podlega szefowi rządu. “W CBA zatrudniono ludzi, na których ugrupowanie braci Kaczyńskich ma duży wpływ” - to sugerowana opinia rządu na temat CBA

Przeczytaj fragmenty rządowych instrukcji : http://www.dziennik.pl/po...s_dla_hien.html



www.dziennik.pl

chlopczyk - 2008-07-09, 22:14

trzeba przyznać, że wpadka PO, ale w naszej dennej polityce to normalka. Za rządów PiS też posłowie otrzymywali SMS-y z instrukcjami, co mają mówić w mediach i potem było to pokazane, że każdy z nich mówił dokładnie te same słowa.
Forma i styl nie był najlepszy, ale żeby robić z tego skandal stulecia, to lekka przesada

Dementi - 2008-07-11, 09:30

chlopczyk napisał/a:
trzeba przyznać, że wpadka PO, ale w naszej dennej polityce to normalka. Za rządów PiS też posłowie otrzymywali SMS-y z instrukcjami, co mają mówić w mediach i potem było to pokazane, że każdy z nich mówił dokładnie te same słowa.
Forma i styl nie był najlepszy, ale żeby robić z tego skandal stulecia, to lekka przesada
No nie wiem drogi Chłopczyku. Myślę, że ta sprawa jest odrobinę bardziej poważna niźli to się Panu wydaje:



Cytat:
Instrukcje, czyli deficyt wstydu

Burza, która rozpętała się po dzisiejszej publikacji "Dziennika" świetnie pokazuje, jaką partią jest PO. Można wskazać też jej dość liczne (pośrednie) konsekwencje:

1) Pada obraz PO jako partii inteligenckiej, skoro każdy z jej aktywnych w mediach przedstawicieli nie potrafi wyrazić (mieć?) oryginalnego poglądu na bieżące sprawy w kraju. Co myśleć o ludziach, których jedynym intelektualnym wyzwaniem jest nauczenie się na pamięć efektownych sformułowań, typu "epoka lodowcowa w dyplomacji"?

2) Widoczna jest hipokryzja działaczy PO, którzy po "aferze" pisowskich smsów wyrażali oburzenie i zniesmaczenie "zamordyzmem" panującym w tej partii. Dwa najciekawsze przykłady: poseł Karpiniuk i poseł Dolniak. Ten pierwszy potrafił wprost przy omawianiu sms-ów PiS twierdzić, że w jego partii nie istnieje takie zjawisko, a tak naprawdę sam wkuwał na pamięć instrukcje przysłane z kancelarii premiera.

3) Brak jakiegokolwiek wstydu ze strony przedstawicieli kancelarii premiera, Sławomira Nowaka. Osobnik ten podczas konferencji zbagatelizował problem, a być może wprost skłamał, twierdząc że rzeczone notatki trafiają również do ministrów z PSL (a wydaje mi się, że w wypowiedzi dla "Dziennika" minister Sawicki wyparł się tego). Po drugi S. Nowak zarzucił PiSowi stosowanie tej samej praktyki, a dowodem na to mają być adresy mejlowe osób z klubu PiS czy kancelarii prezydenta. Nie wiadomo jednak, jakie materiały były przesyłane na owe adresy. Korespondencja korespondencji nierówna.

4) Poseł PO Jakub Rutnicki z chęci zaistnienia w mediach lub przypodobania się władzom swojej partii wybrał się na konferencję prasową PiSu i twierdził, że nie docierały do niego żadne smsy, czym udowodnił przede wszystkim, że nie ma pojęcia, czego dotyczy publikacja "Dziennika" (szczyt lenistwa). Zdaje się więc, że by umieć bronić swojej partii nie wystarczy umieć kłamać i mieć za sobą udział w Idolu, trzeba mieć jeszcze w sobie tyle samozaparcia (i wstydu), by choć przeczytać artykuł, do którego zamierza się ustosunkowywać.

Niestety, wstyd wydaje się być towarem w PO zdecydowanie deficytowym.

40i4

Administrator - 2008-07-11, 10:48

Dementi uważasz że 90% z posłów PO czy PIS ma cokolwiek do powiedzenia? Przecież to są tylko maszynki do głosowania. Jeśli wychylą się minimalnie poza instrukcje z góry to po prostu wylatują z partii. Mało było takich przykładów w poprzedniej kadencji?

Przecież to czy jakiś Pan dostanie się do parlamentu czy też nie, wcale nie zależy od wyborców tylko od miejsca na liście. Prywatne poglądy to poseł może sobie głosić co najwyżej w domu. Liczy się tylko lojalność i ślepa wiara w przekonania wodza, a PIS jest tego najlepszym przykładem.

Taki mamy system i żadne pseudo afery tego nie zmienią.

Dementi - 2008-07-11, 12:33

Administrator napisał/a:
(...) Prywatne poglądy to poseł może sobie głosić co najwyżej w domu. Liczy się tylko lojalność i ślepa wiara w przekonania wodza, a PIS jest tego najlepszym przykładem.
Może jakiś przykład jako dowód na to, że "PiS jest tego najlepszym przykładem", bo póki co to widzę jedynie pogląd i to w dodatku wygłoszony w sposób autorytatywny? Dyscyplina podczas głosowań w kwestiach istotnych jest w każdej partii i nie ma tutaj takiego czegoś jak większa czy też mniejsza, lepszy czy też gorszy przykład. W PO, SLD, PiS i PSL jest właściwie identycznie, ale przecież nie o to w tej sprawie z "instrukcjami" chodzi.

Po pierwsze - te instrukcje po posłach Platformy rozsyła "departament komunikacji społecznej kancelarii premiera" (cytat za wp.pl), więc pewnie robi się to za pieniądze podatników. Inaczej mówiąc wyborca np. SLD bądź PiS łoży na to, aby Platforma bawiła się w propagandę.

Po drugie - mocno niepokojąca i bulwersująca jest treść tych informacji, która w ścisłym znaczeniu tego słowa jest propagandą. Posłowie Platformy są instruowani w jaki sposób mają rozmawiać z mediami i jakich określeń mają używać, aby wywrzeć jak największe wrażenie. Wszystkie te podpowiedzi przypuszczalnie zostały opracowane przez specjalistów od public relations w zgodzie ze sztuką perswazji, więc moim zdaniem jest tutaj ingerencja w naszą podświadomość. Jeśli to Cię nie niepokoi to już nie wiem co może Cię zaniepokoić?

Po trzecie - jakiś tydzień temu miała miejsce trochę podobna sytuacja z sms'ami rozsyłanymi przez PiS. Tam jednak robiono to za pieniądze partii i informacje nie były instrukcjami, lecz mówiły o tym co jest w mediach i zawierały ocenę medialnych doniesień. Posłowie Platformy mówili wówczas, że to jest nie do pomyślenia, i że w PO takie rzeczy nie mają miejsca (sic!). Kłamali. Kłamali bez najmniejszego zająknięcia! Nie dość, że takie rzeczy mają w Platformie miejsce to w dodatku są znacznie bardziej niepokojące. Wystarczy pomyśleć, że znaczna część wypowiedzi polityków PO jakie do tej pory się słyszało została opracowana przez "ministerstwo propagandy" i już włosy jeżą się na głowie.

"Według gazety, jeszcze niedawno szef klubu PO Zbigniew Chlebowski kpił z posłów PiS, że w rozmowach z mediami korzystają ze ściągawek i mówił, że w PO nie ma jednolitych wytycznych w tej sprawie. Teraz Chlebowski przyznaje, że na jego prośbę "przekazy" są wysyłane z rządu do klubu Platformy, aby mogli z nich korzystać posłowie" - wp.pl

Po czwarte - rodzi się jedno pytanie, dość zasadnicze pytanie. Otóż skoro Platforma sięga po takie środki to czy jest w stanie sięgnąć także po inne, takie znacznie bardziej drastyczne, aby nas do siebie "przekonać"?

Moim zdaniem ta sprawa jest bardzo niepokojąca i nie świadczy dobrze o Platformie. Nie głosowałem na Platformę i widzę, że to była mądra decyzja, ponieważ głos oddany na kogoś kto sięga po takie środki, aby zakryć swoją słabość (dokładniej nieróbstwo) może być tylko zmarnowany.

Administrator napisał/a:
Dementi uważasz że 90% z posłów PO czy PIS ma cokolwiek do powiedzenia?
Też właśnie tutaj chodzi o to co ma góra do powiedzenia, a góra w PO ma do powiedzenia tyle, że posłowie PO są instruowani przez "ministerstwo propagandy" co i w jaki sposób mają mówić do mediów - tak, aby widz był bardziej przekonany do Platformy i "właściwie" postąpił przy urnie.
chlopczyk - 2008-07-11, 16:18

no kto jak kto, ale pisowcy nt. taniego państwa powinni zamilknąć. Przecież to oni, najpierw żeby zdobyć władzę poparli - ich zdaniem - esbeka Bolka, a potem, rownież dla władzy wdali się w ukłąd z ludźmi pokroju Leppera i Giertycha, robiąc z nich vicepremierów i dając rządowe limuzyny i samoloty, na ich potrzeby, tylko dla władzy!! Ile to kosztowało, strach pomyśleć, a jeszcze bardziej boję się, z kim jeszcze może wejść Jar( tak jaruś widnieje w aktach SB) w układ, żeby tylko sięgnąć władzy i ile to może nas kosztować. Myślę, że dużo więcej niż drukowanie jakiś poleceń.
Dementi - 2008-07-12, 12:24

:roll:
red - 2008-07-12, 13:13

Dementi - stawiam Cie w jednym rzędzie z poslem Edgarem "Peronem" Gosiewskim, który nazwał wytczne dla posłów PO największą aferą RP (czy jakoś tak). Jak tak czytam to co piszesz, to wydaje mi sie że świetnie nadawałbys sie do takiego ministerstwa propagandy. Doskonale potrafisz zrobic z igły widły :D
Dementi napisał/a:
jakiś tydzień temu miała miejsce trochę podobna sytuacja z sms'ami rozsyłanymi przez PiS. Tam jednak robiono to za pieniądze partii i informacje nie były instrukcjami, lecz mówiły o tym co jest w mediach i zawierały ocenę medialnych doniesień. Posłowie Platformy mówili wówczas, że to jest nie do pomyślenia, i że w PO takie rzeczy nie mają miejsca (sic!). Kłamali. Kłamali bez najmniejszego zająknięcia!

A teraz zagadka dla Ciebie - z kogo to jest cytat:
"Nie powiedzenie prawdy czasem nie jest równoznaczne z kłamstwem i właśnie tak było w tym przypadku."

Dementi - 2008-07-12, 14:39

red napisał/a:
A teraz zagadka dla Ciebie - z kogo to jest cytat:
"Nie powiedzenie prawdy czasem nie jest równoznaczne z kłamstwem i właśnie tak było w tym przypadku."
Zapewne to są moje słowa, jednak chciałem zwrócić uwagę na jedno słówko - "czasem". Otóż czasem nie oznacza zawsze, a to chyba jakaś różnica? Ponadto dość istotne znaczenie ma także kontekst w jakim te słowa zostały wypowiedziane. To była sprawa deklaracji i dotyczyła przyszłości, a nie chwili obecnej. To kolosalna różnica. Ktoś kto mówi, że "w przyszłości nie będzie już pił", a się napije niekoniecznie musi kłamać, bo może zmienić zdanie zważywszy na nową sytuację (np. spotkanie po latach kumpla z podstawówki). Natomiast ktoś kto mówi, że "nie bije żony tak jak Kowalski", a po chwili okazuje się, że jednak ją bije ewidentnie kłamie. To przecież oczywiste i nikt tutaj nie robi wideł z igły.

Tak więc zarzut jakobym miał być dobrym materiałem na "ministra propagandy" jest oszczerczy i niezgodny z prawdą. To zwykły argument ad hominem w stylu posła Niesiołowskiego. Inaczej mówiąc jest to mały wybieg erystyczny, który trafia tylko do ludzi prostych, bo człowiek inteligentny potrafi dostrzec tutaj pewien podstęp i przede wszystkim widzi po czyjej stronie leży racja. Podstawy logiki dał światu Arystoteles i proponuję poczytać sobie coś u źródeł, bądź też skorzystać z bardziej nowoczesnych opracowań na temat logiki, jednak z góry uprzedzam, że temat jest trudny i wymaga czasu, choć oczywiście niekoniecznie dla wszystkich zaraz tak musi być. W dobrej wierze zakładam, że kolega Red jest człowiekiem ponadprzeciętnie zdolnym i szybko zaznajomi się z tą tematyką, aby następnie stwierdzić, że wypowiedzi niektórych polityków śmierdzą tanimi erystycznymi chwytami, ba, aby stwierdzić, że zarzut jakobym miał doskonale nadawać się na "ministra propagandy" śmierdzi podobnie. :smile:

red - 2008-07-12, 16:50

Dementi, naiwnie sądziłem że dyskusja z Toba ma sens. Niestety myliłem sie ale jakoś mnie to teraz nie dziwi.
Pozdrawiam i życzę dalszego trwania w swoich przekonaniach, z którymi chyba nigdy sie nie zgodze.

Dementi - 2008-07-12, 17:10

Wiedziałem, że szanowny Kolega odpowie w sposób tak dalece merytoryczny, że aż mnie biedaka skręci. :lol:
red - 2008-07-12, 17:47

Dementi, nie bede z Tobą polemizował bo nie ma najmniejszego sensu dyskusja z człowiekiem, który uważa ze kłamstwo nie jest kłamstwem tylko dlatego, że wypowiedział je polityk PISu, a co więcej - tworzy w tym celu pokretne teorie psychologiczne. Mam wiele ciekawszych zajęć.

A teraz sie zastanów - kogo normalnego obchodzi to, że politycy PO czy PISu dostają jakies wytyczne co do swoich wystąpień? Przeciętnego Kowalskiego interesuje to, żeby miał prace, przyzwoicie zarabiał, płacił niskie i sprawiedliwe podatki, miał dostęp do służby zdrowia, dobre drogi itp itd. A tak naprawde g**** kogo obchodzi że "prezydent stoi na czele frontu obrony mediów publicznych" i temu podobne bzdury.

Ale jeśli chcesz sie tymi tematami upajać to proszę bardzo - forum jest dla wszystkich.

PS - masz bardzo trafnie dobranego awatara do charakteru.

Dla mnie koniec tematu.

Dementi - 2008-07-12, 18:12

red napisał/a:
A teraz sie zastanów - kogo normalnego obchodzi to, że politycy PO czy PISu dostają jakies wytyczne co do swoich wystąpień? Przeciętnego Kowalskiego interesuje to, żeby miał prace, przyzwoicie zarabiał, płacił niskie i sprawiedliwe podatki, miał dostęp do służby zdrowia, dobre drogi itp itd. A tak naprawde g**** kogo obchodzi że "prezydent stoi na czele frontu obrony mediów publicznych" i temu podobne bzdury.
Tylko, że drogi Panie czasem tak się składa, że jedno zależne jest od drugiego. To taki mały łańcuszek zależności. Kopiąc w media publiczne, likwiduje się pluralizm, ten zaś wpływa na to jak ludzie postrzegają polityków i jeśli się go zlikwiduje to może się okazać, że nie będziesz dysponował właściwą informacją przy urnie i dokonasz złego wyboru, co zaś - nietrudno zgadnąć - przełoży się na to jakie zapłacisz podatki etc. Widzi Pan skoro ma Pan takie płytkie podejście do spraw politycznych to nic dziwnego, że nie ma między nami zrozumienia. Zresztą prawdę mówiąc to nawet mi na tym nie zależy, bo ja zwracam się do ludzi inteligentnych, którzy to i tamto rozumieją. Reszta zupełnie mnie nie obchodzi, bo cóż ja poradzę na to, że Bóg w taki, a nie inny sposób rozdzielił inteligencję i jedni bazują raczej na wierze aniżeli na zgodnej z logiką ocenie sytuacji?

Pozdrawiam

red - 2008-07-12, 19:07

Twój post to typowy przykład jak elegancko nazwać kogoś głupkiem. Nie mam zamiaru zniżac się do Twojego poziomu. Pozostaje mi tylko współczuć PIS takich slepych zwolenników jak Ty.

Zdziwiłbyś sie, ale widze zależność między poziomem zycia w Polsce a np zmianami w publicznych mediach. Jednakże nie jest to dla mnie temat który spędza mi sen z powiek, a tym bardziej nie mam zamiaru prowadzić o tym dyskusji z osobą taką jak Ty, do której nie docierają żadne argumenty i która z czarnego potrafi zrobić białe w imię dobra partii w którą ślepo wierzy.

Życzę dalszego trwania w samouwielbieniu.
Pozdrawiam

Dementi - 2008-07-12, 21:30

A jakie to argumenty wysunięte przez szanownego kolegę Reda mają do mnie dotrzeć? Te dalece pozamerytoryczne utrzymane w klasycznym stylu ad hominem? Jakoś nie wyobrażam sobie tego, aby takie argumenty miały do mnie przemówić, bowiem z natury rzeczy mało do kogo mogą one przemówić.

Poza tym jeśli ktoś wykazuje się pewnego rodzaju bezmyślnością, która w tej sytuacji nie jest niczym innym jak świadomą ucieczką od dogłębnej analizy zagadnienia to jakże można nazwać takiego kogoś w danej chwili, bo przecież trudno mówić o ocenie ogólnej skoro na tą składa się wiele czynników?

Zajmujemy dwie skrajnie odmienne pozycje i któryś z nas musi się mylić. Prawda nie jest względna, a tak popularny ostatnio relatywizm to nic innego jak narzędzie służące tak zwanym - zresztą niesłusznie - elitom do tumanienia mas z małą pomocą środków masowego przekazu. Nie ma prawdy po środku, lecz prawda jest po którejś ze stron.

Może zastanawiasz się dlaczego od czasu do czasu tutaj zaglądam? Otóż Edmund Burke powiedział kiedyś - "aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił".

Pozdrawiam

OgioN - 2008-07-13, 13:08

hymm IMHO PO od dawna jest partią hipokryzji i zakłamania. Pierwszy przykład to pan poseł Niesiołowski i jego jego język zanim wstąpił do PO a teraz jeszcze te "instrukcje". A Wy jesteście tak w nich zapatrzeni ja Bolek w klape. Szczerze to z wami szkoda marnowac czasu!
red - 2008-07-13, 13:42

OgioN napisał/a:
hymm IMHO PO od dawna jest partią hipokryzji i zakłamania. Pierwszy przykład to pan poseł Niesiołowski i jego jego język zanim wstąpił do PO a teraz jeszcze te "instrukcje". A Wy jesteście tak w nich zapatrzeni ja Bolek w klape. Szczerze to z wami szkoda marnowac czasu!

Nie no za to PiS jest super i w ogóle... Przez dwa lata zrobili tyle dobrego że HO HO :!:

Szczerze mówiąc to jedni sa niewiele lepsi od drugich ale z dwojga złego i tak zdecydowanie wybieram PO.

Zygmunt Stary - 2008-07-14, 15:03

W zasadzie można by to umieścić w dziale humor, ale zdecydowałem tutaj z dedykacją dla reda. :D

Cytat:
Maciej Rybiński
Byk na wodę

Ciekawe swoją drogą, które ze wskazań przekazywanych posłom PO dominowały także w mediach, stawały się najważniejszą częścią dyskursu publicznego i stanowiły główny temat audycji telewizyjnych

Zupełnie nie rozumiem oburzenia, jakie wywołało ujawnienie faktu, że posłowie Platformy Obywatelskiej otrzymują codziennie instrukcje, co mają myśleć i co mówić. Mnie to wcale nie dziwi. Nie byłbym nawet zdziwiony, gdyby się okazało, że każdy poseł PO otrzymuje rano komunikat, jak się nazywa, gdzie mieszka, że jest posłem i że jego partia nazywa się Platforma Obywatelska. Przypomnienia w rodzaju: zmienić gacie, umyć nogi – też mogłyby być przydatne. Gdyby poseł przewodniczący Chlebowski otrzymał swego czasu informację, że Kancelaria Premiera nie jest tym samym, co podstawowa organizacja partyjna przy rządzie, a rząd nie jest organem statutowym partii, nie mieszałby tych dwóch bytów politycznych i nie upierał się, że każda partia wydaje swoim ludziom wskazówki, a czy to robi za pośrednictwem aparatu administracyjnego państwa czy też nie, nie ma żadnego znaczenia. Wystarczyło przecież wysłać do Chlebowskiego we właściwym czasie esemesa o rozdziale państwa od partii, z zaleceniem nauczenia się tego na pamięć, a oszczędziłoby mu się kompromitacji, a telewidzom cierpień. Doprawdy, trochę troski o stan psychiczny obywateli mogliby autorzy instrukcji obsługi polityki wykazać.

Wkręceni w politykę

Cała ta historia jest dla mnie potwierdzeniem przypuszczeń, że większość naszej tak zwanej elity politycznej została wkręcona w politykę przypadkowo, że ich największą – z punktu widzenia macherów partyjnych – zaletą jest brak orientacji, brak poglądów i brak wiedzy, który umożliwia ręczne sterowanie, i że gdyby to całe bractwo puścić na żywioł, mielibyśmy niezłą zabawę. Mogłoby się na przykład okazać, że część ludzi z PO jest, mówiąc językiem informatyki – niekompatybilna z aktualną linią partii. Tym bardziej że ta linia jest – jak mawiał pewien bosman, który uczył mnie żeglarstwa, o sztuce sterowania w wykonaniu swoich uczniów – jakby byk na bieżącą wodę lał.
Inna rzecz natomiast byłaby interesująca – można by zbadać, które ze wskazań przekazywanych posłom PO dominowały także w mediach, stawały się najważniejszą częścią dyskursu publicznego, były używane jako argumenty publicystyczne i stanowiły główny temat audycji telewizyjnych. Ja jestem za leniwy, aby takiej analizy dokonać. Ale mam swoje podejrzenia. Dlatego apeluję do szefów PO: instruujcie swoich ludzi, jak chcecie, ale nas, obywateli, do tego nie mieszajcie. Ktoś w końcu w tym kraju powinien myśleć samodzielnie. A jak nam się znudzi myślenie, zapiszemy się do partii, zrobimy karierę i będziemy brać diety. Wtedy będziecie nas mogli informować, jak się nazywamy.

Akty strzeliste

Marszałek Stefan Niesiołowski otrzymał zapewne instrukcję w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego, a argumenty, których użył w swoim przemówieniu sejmowym, zostały zapewne opracowane przez najtęższe głowy. Co głowa to rozum. Rezultat był oszałamiający. Pan marszałek wymienił długi i bezsporny katalog korzyści, jakie Polska (z wyjątkiem stoczni) odniosła z przystąpienia do Unii Europejskiej: wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia, poczucie bezpieczeństwa i tak dalej. Zaniedbał tylko dodać, że te wszystkie korzyści odnieśliśmy – jeśli tak się można wyrazić – beztraktatowo.

Wyszło z tej fundamentalnej mowy, że akt podpisania ratyfikacji przez prezydenta Kaczyńskiego powinien być gestem wdzięczności za doznane dobrodziejstwa. Czymś w rodzaju aktu strzelistego adresowanego do Brukseli: dzięki wam, panowie, za te hojne dary. Można i tak, ale swoją drogą byłoby ciekawe usłyszeć od dobrze poinstruowanego marszałka, jakie to dodatkowe korzyści uzyskają Polacy, dzięki temu, że ich prezydent podpisze pospiesznie, nie pozwalając się wyprzedzić takiemu prezydentowi RFN Horstowi Kőhlerowi, dokument, który według prawa unijnego jest już nieważny, bo nie został zaakceptowany przez Irlandczyków. Przecież argumentacja, jak było dobrze bez Lizbony, nastraja raczej traktatosceptycznie. Jak jest dobrze, po co to narażać?

Klasyk Gomułka

Trochę mi nieswojo, bo to przecież Stefan Niesiołowski ma opatentowany chwyt oratorski na Gomułkę polegający na porównywaniu politycznych oponentów do towarzysza Wiesława, ale czy to przemówienie nie było kalką wielkich mów Gomułki o postępie, jakiego dokonała PRL w porównaniu z ciemnymi czasami sanacji? Gdyby tak Niesiołowski wspomniał coś o produkcji lokomotyw, podobieństwo byłoby uderzające. Za sanacji stała na stacji jedna lokomotywa, za PRL stały dwie, a teraz, dzięki Unii Europejskiej stoją u nas na stacji już trzy lokomotywy. Opóźnienie może się zwiększyć lub zmniejszyć. Zresztą Gomułka staje się pomału klasykiem coraz powszechniej naśladowanym.

Kiedy czytałem Adama Michnika młot na lustratorów, namiętną filipikę przeciwko pętakom, między wierszami krążyły mi epokowe wyrażenia z okresu, gdy w ogniu walki ideologicznej hartowała się stal – ludzie o moralności alfonsa, tarzający się w rynsztoku moralnej zgnilizny. Nieco bardziej subtelnie i wyrafinowanie mówił o moralności prezydent Francji Nicolas Sarkozy, przekonując naszego prezydenta, że podpis pod ratyfikacją to nie jest kwestia polityki, tylko moralności. Jak to skomentował pewien całkowicie amoralny mój znajomy, Lech Kaczyński będzie mógł rozmawiać o moralności z Sarkozym jak równy z równym, kiedy rzuci panią Marię Kaczyńską i ożeni się z Dodą Elektrodą. Zwróciłem mu uwagę, że jednak argumenty moralne są tak przekonujące, iż Kaczyński powinien ratyfikować nie tylko traktat lizboński, ale i pokój westfalski (1648).

Oczywiście, o wydaniu raz na zawsze jednej generalnej instrukcji: masz myśleć – nie ma co marzyć. To za trudne. Może później, kiedy traktat europejski już okrzepnie… Choć mówi się, że to nic innego jak instrukcja obsługi Europejczyka w każdej sytuacji życiowej.

http://blog.rp.pl/rybinski/2008/07/13/byk-na-wode/

red - 2008-07-14, 18:10

Już to czytałem - w dzisiejszej RP. Jakoś to na mnie wrażenia nie robi.

Drogi Zygmuncie - każdy ma swoja prawde (chociaż podobno jest tylko jedna) i chyba poprzestaniemy na tym że będziemy sie pieknie róznić - jak zwolennicy PO i PIS...

Zygmunt Stary - 2008-07-14, 22:35

Wobec takiej Twojej odpowiedzi pozostaje mi tylko oczywista oczywistość.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group