Hasta
Słyszałem o hasłach propagowania homoseksualzimu. - Biedroń z SLD i jego kampania przeciw Homofobii
Homoseksulaizm jest zagrożeniem wg mnie, ale przecież nie będziemy budowac gett dla homo... Ani ich mordowac. W końcu to też ludzie
Póki nie ma założonego oddzielnego watku to proponują toczyc dyskusje w tym - bo pózniej może "ostygnąć". Sprawe założenia oddzielnej kategorii na forum pozostawiam administracji - ja moge jedynie wyrazic swoja opinię, ale tylko jesli Jaro i Ferbik mnie o to zapytają.
Zygmunt Stary napisał/a:
Ludzie ci, poznając siebie w szacunku i miłości i znając prawa rządzące płodnością decydują o najlepszym momencie poczęcia, a jednocześnie okazują sobie miłość przez akt seksualny również wówczas, kiedy szanse poczęcia dziecka są niewielkie lub żadne oraz wstrzymują się ze współżyciem, kiedy szanse poczęcia są największe, będąc wszakże gotowymi na przyjęcie poczętego dziecka jeżeli do tego poczęcia dojdzie.
I tu również nie potrzeba Kościoła, żeby dojść do takich wniosków.
Chciałbym otrzymac jednoznaczna odpowiedż- czy zdaniem Koscioła akt sexualny ogranicza sie tylko do sytuacji w których małżeństwo chce miec potomstwo? Bo o ile dobrze pamietam to tak mi to tłumaczona na lekcjach religii.
Zygmunt Stary napisał/a:
Człowiek współczesny wprowadził technikę i technologię w obszar, gdzie przez wieki wieków technologii tam nie było. Sądził, że pozwoli mu to zapanować nad sferą, która wymykała mu się spod kontroli.
Tu akurat Hasta wyprzedziła moją wypowiedż - prezerwatywa nie jest wynalazkiem XX wieku czy nawet XIX. Pojawiła sie już w starozytności - pierwsze wzmianki pochodzą juz z 1000 r. pne Co do leków antykoncepcyjnych to jest sprawa naturalną, że pojawiły sie wraz z rozwojem medycyny i nauki. Tak samo jak leki na raka, cukrzyce czy wiele innych chorób - a tu nikt nie twierdzi że wprowadzenie techniki i technologii na te obszary jest złe. Może to zbyt naciągane porównanie niechcianej ciąży do cukrzycy, ale nasunęło mi się w pierwszej kolejności w kontekscie Twojej wypowiedzi.
Jakby nie patrzeć to metody naturalne czyli wszelkiej masci kalendarzyki czy stosunek przerywany to też jest swego rodzaju antykoncepcja. Cel jest jeden - nie zajść w ciążę. Tylko srodki są odrobinę inne. Nie sadze więc, że jeśli będziemy mówic ludziom, żeby ograniczyli sie do sexu tylko wtedy kiedy chcą miec dzieci lub "godzą sie" na posiadanie potomstwa, to wtedy ograniczymy liczbę aborcji. To jest chyba zbyt optymistyczna wizja świata. Chociaz pewnie na swój sposób byłoby to dobre.
Na marginesie - odnoszę wrażenie że wbrew pozorom nasze poglądy nie sa tak dalekie od siebie. I nie chciałbym sie spierać z Tobą tylko dla samej zasady "żeby moje było zawsze na końcu".
Pozdrawiam
red:
W tym co przytoczyłeś wyjaśniłem najlepiej jak umiałem współczesny pogląd Kościoła na problematykę współżycia. Zatem to co przedstawiasz, jako pogląd Kościoła nie jest nim.
Nie można mówić o lekach antykoncepcyjnych, ponieważ ciąża nie jest chorobą.
Naturalne metody regulacji poczęć nie roszczą sobie prawa, aby się nazywać antykoncepcją. Kalendarzyk to jak tamta wiedza z religii - przeżytek.
Fakty przytoczone przeze mnie mówią same za siebie. Niestosowanie antykoncepcji w normalnym z mojego punktu widzenia, tj. w monogamicznym związku daje dużo większe szanse na niedokonanie aborcji.
75 procent wszystkich przypadków aborcji dokonują właśnie te kobiety, które stosują antykoncepcję. Tylko 25 procent ogólnej liczby aborcji dokonują kobiety, które nie stosują antykoncepcji.
Jak dla mnie to jest logiczne i wogóle niezwiązane z tym,że rozpowszechnianie antykoncepcji prowadzi do zwiększenia liczby aborcji. Przecież te kobiety,które stosowały środki antykoncepcyjne po to właśnie sie zabezpieczały aby dzieci nie mieć więc później decydowały się na przerwanie ciąży której nie chciały!Kobiety które nie stosowały antykoncepcji musiały godzić się z tym,że mogą mieć dziecko.Gdyby kobietą zdecydowanym na antykoncepcje hormonalną czy inną odebrać to prawo liczba aborcji by wzrosła. Tzw.metod naturalnych używa się przeważnie po to aby ZAJŚĆ W CIĄŻE.
Nie można mówić o lekach antykoncepcyjnych, ponieważ ciąża nie jest chorobą.
To nie są leki, to są środki. Chociaż w niektórych przypadkach owszem nazwałbym to lekiem na głupie potomstwo
Ja osobiście jestem również za tym, aby matka decydowała o swoim losie i losie płodu, bo przecież nie można nazwać dzieckiem zygoty. Jeśli jednak ktoś by się odważył, to myślę, że takiej kobiecie należy się już becikowe w momencie zapłodnienia.
A Kościół nie powinien nikomu nic narzucać. Każdy człowiek ma swoją własną wolę i nie powinien być ubezwłasnowolniony. Tym bardziej przez instytucję, która w ostatnich czasach staje się coraz bardziej kontrowersyjna.
Zygmunt Stary napisał/a:
Sprzeczna z prawem naturalnym - przysięga Hipokratesa(którą dotąd składają wszyscy lekarze)jest aborcja i eutanazja.
"Nikomu, nawet na żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka poronnego."
Nie znam przysięgi Hipokratesa, ale łapówkarstwo to też raczej nie podchodzi pod humanitaryzm?
...bo przecież nie można nazwać dzieckiem zygoty... .
hasta:
Cytat:
płód nie jest jeszcze odrębną istotą i życiem
Znam te poglądy, ale znam również stanowisko na ten sam temat szczęśliwej matki.
"Już nasza córeczka/nasz synek rośnie we mnie jest nieco większy/większa od ziarenka fasoli". Jak ona, ta szczęśliwa matka widzi wasze poglądy...?
A cóż dopiero Bóg, dla tych, którzy w niego wierzą? On zna przyszłość i sens życia tego
"płodu", tej "zygoty", bowiem wystarczy jedna komórka, a w niej, w jej DNA zawiera się cały PROJEKT dotyczący tej osoby.
Jeżeli pytają mnie ludzie, dlaczego nie ma ofiarnych polityków, ofiarnych lekarzy i nauczycieli, odpowiadam: Bo coraz mniej jest ofiarnych matek, bo ci, którzy mieliby się tej ofiarności od matek swych uczyć zostali "wyskrobani"...
A cóż dopiero Bóg, dla tych, którzy w niego wierzą? On zna przyszłość i sens życia tego
"płodu", tej "zygoty", bowiem wystarczy jedna komórka, a w niej, w jej DNA zawiera się cały PROJEKT dotyczący tej osoby.
O tym co wie Bóg wie tylko On - nie Kościół.
Zygmunt Stary napisał/a:
W tym co przytoczyłeś wyjaśniłem najlepiej jak umiałem współczesny pogląd Kościoła na problematykę współżycia. Zatem to co przedstawiasz, jako pogląd Kościoła nie jest nim.
Znowu stawiam jasne pytanie - w jakich przypadkach Kośció dopuszcza współżycie sexualne? Przecież można to napisać prosto. Jeśli nie jest tak jak ja to przedstawiłem to jak jest? Czy sam mam poszukac tej odpowiedzi?
Bo jesli piszesz że kalendarzyk to przezytek to w takim razie nie ma żadnej metody regulacji poczęć. Zatem współżyć nalezy tylko wtedy, kiedy chcemy miec dzieci lub się na to godzimy aby je mieć (to taki "zamiar ewentualny" w języku prawniczym). Całość logicznie wpisuje się w poglądy Kościoła na zycie sexualne które wczesniej przedstawiłem.
Pozdrawiam
red:
"zamiar ewentualny" owszem teraz to się zgadza.
Kalendarzyk, to była metoda naszych babć. Współcześnie stosuje się metodę objawowo-termiczną Bilingsa, która przy dużym zdyscyplinowaniu daje doskonałe rezultaty w planowaniu poczęć, co słusznie zauważyła Ecomarta.
Może być stosowana również w ich unikaniu i wiele par tak czyni z satysfakcjonującym rezultatem, ale ten "zamiar ewentualny" jest konieczny i zwykle w przypadku poczęcia nie prowadzi do wewnętrznego buntu jak w przypadku "nawalenia" antykoncepcji, ale pokornego pogodzenia z losem.
[ Dodano: 2007-01-31, 23:12 ]
red:
Jeszcze do tego "czarnowidztwa"... Nie wiem co Cię skłoniło do takiego stwierdzenia?
Pomyśl! Projektujesz fabrykę, zakładasz sens tej budowli, trudzisz się w procesie tworzenia i nagle w trakcie jak projekt zaczyna być realizowany, ktoś zmienia plany i równa częściowo wykonany obiekt z trawą. Czy nie trafia Cię szlag?
A cóż, gdy chodzi o człowieka? Czy sądzisz, że ta analogia jest nieuprawniona?
Jeżeli pytają mnie ludzie, dlaczego nie ma ofiarnych polityków, ofiarnych lekarzy i nauczycieli, odpowiadam: Bo coraz mniej jest ofiarnych matek, bo ci, którzy mieliby się tej ofiarności od matek swych uczyć zostali "wyskrobani"..
A ja się pytam gdzie byli ci ofiarni ojcowie tych poczętych dzieci.Myślisz,że te kobiety idą na zabieg wbrew i przeciw,gotowym do poświęceń tatusiom,nie,one pewnie idą za ich cichym przyzwoleniem.Wszyscy piętnują kobiety dokonujące aborcji jakbyśmy tylko my były odpowiedzialne za antykoncepcje,dziecko,do którego stworzenia trzeba dwojga.A teraz cytat z książki "A nie mówiłam!" Katarzyny Grocholi,który ciągle gdzieś we mnie tkwi:
"Trzy lata temu moja córka(...)przyszła do domu i zapytała mnie,czy gdybym znała kobietę,która ma ośmioro dzieci,w tym trójkę głuchych,a dwójkę niewidomych,a jedno upośledzone psychicznie,i gdyby ta kobieta miała syfilis,i była w ciąży,to czy doradziłabym aborcje.(...)Chciałam,żeby moja córka zrozumiała,że istnieją badania prenetalne,środki antykoncepcyjne,a jednocześnie chciałam żeby wiedziała,że przykazanie "nie zabijaj" nie jest przykazaniem wybiórczym(...)Nie wiedziałam jak to wszystko połączyć szczególnie w kraju, w którym przymus staje sie przykazaniem,a nie miłość,i w którym prawa dotyczące kobiet stanowią mężczyźni,a żaden z nich nie jest Bogiem(...)wreszcie wyjąkałam: generalnie jestem przeciwna,ale w tym wypadku to chyba tak...- Właśnie uśmierciłaś Beethovena- powiedziała moja córka"
Pomógł: 46 razy Wiek: 44 Dołączył: 02 Sie 2006 Posty: 3905 Piwa: 79/18 Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-01-31, 23:36
red, tak naprawdę nie ma znaczenia w jakiej sytuacji Kościół dopuszcza współżycie, a w jakiej nie dopuszcza. Znacznie bardziej istotne jest to, że podejmując współżycie z osobą płci przeciwnej (o homoseksualistach będzie dalej ) należy mieć świadomość konsekwencji jakie to może ze sobą nieść. Można zabezpieczyć się na wiele różnych sposobów, a i tak (za wyjątkiem niektórych, trwałych metod) jakieś prawdopodobieństwo poczęcia dziecka istnieć będzie. I to właśnie tutaj rozbija się problem odpowiedzialności ludzi za to co robią. Dla aborcji z powodu "wpadki" nie ma żadnego, nawet najmniejszego usprawiedliwienia.
Ferbik napisał/a:
bo przecież nie można nazwać dzieckiem zygoty
Nie da się tego określić. Jednak da się stwierdzić że w takim momencie, bez przeszkód z zewnątrz z tej zygoty powstanie człowiek.
Co do homoseksualistów zaś - wolnoć Tomku w swoim domku. Natomiast zdecydowanie należy odrzucić ideę usankcjonowania prawnego związków homoseksualnych. Zupełnie śmieszy mnie mówienie o dyskryminacji homoseksualistów w prawie polskim. Nie ma żadnego zapisu w żadnej znanej mi ustawie, który stawiałby homoseksualistę w gorzej pozycji niż każdego innego obywatela.
A tak nieco znowu odbiegając od tematu - ale nie za bardzo . Jeszcze bardziej niż żądania homoseksualistów dotyczące "legalizacji" ich związków, rozśmieszyły mnie żądania "legalizacji" konkubinatu. Bo już kompletnie nie mogę zrozumieć czym miałby się różnic "zalegalizowany jako związek partnerski" konkubinat od małżeństwa w UC...
_________________ Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i na pokrzywdzonych przez los...
Ecomarta:
Nie ma mowy o piętnowaniu kobiet, nie ma też usprawiedliwienia dla tych nieodpowiedzialnych mężczyzn, o których wspominasz!
Ale jest moje uznanie dla heroizmu, tych, którzy okazali pokorę wobec przeciwności losu w szczególności dla mojej matki.
Kalendarzyk, to była metoda naszych babć. Współcześnie stosuje się metodę objawowo-termiczną Bilingsa, która przy dużym zdyscyplinowaniu daje doskonałe rezultaty w planowaniu poczęć, co słusznie zauważyła Ecomarta.
Może być stosowana również w ich unikaniu i wiele par tak czyni z satysfakcjonującym rezultatem, ale ten "zamiar ewentualny" jest konieczny i zwykle w przypadku poczęcia nie prowadzi do wewnętrznego buntu jak w przypadku "nawalenia" antykoncepcji, ale pokornego pogodzenia z losem.
Ale to wynika chyba z faktu, że metody naturalne stosuje się częściej w stałych związkach natomiast pigułki a zwłaszcza prezerwatywy przy nieregularnych stosunkach. Tak mi sie przynajmniej wydaje ale nie mam 100% pewności. Poza tym zapewne skuteczność metod naturalnych jest pewnie podobna lub nawet mniejsza niz metod "sztucznych" (tabletki, prezerwatywy), więc tak czy inaczej nie ma żadnej gwarancji. I pewnie statystyki aborcji niewiele by się zmieniły gdybysmy tabletki i prezerwatywy zamienili na metode Bilingsa. Ale moge sie mylic.
Co do czarnowidztwa - wiesz skąd się to wzięło. Ja to tak odebrałem - może jestem przewrażliwony
ourson, nigdy nie usprawiedliwiałem aborcji. Ani z powodu choroby płodu ani tym bardziej z powodu wpadki. Jest to dla mnie zbyt śliska tematyka abym mógł podejmować takie decyzje "z lotu", bez dogłębnego zbadania wielu okoliczności towarzyszących.
ourson napisał/a:
Znacznie bardziej istotne jest to, że podejmując współżycie z osobą płci przeciwnej (o homoseksualistach będzie dalej ) należy mieć świadomość konsekwencji jakie to może ze sobą nieść.
Myślę że większośc osób ma tego świadomośc jednak mimo wszystko podejmuje to ryzyko.
ourson napisał/a:
Bo już kompletnie nie mogę zrozumieć czym miałby się różnic "zalegalizowany jako związek partnerski" konkubinat od małżeństwa w UC...
Wiesz- może chodzi o takie względy bardziej praktyczne jak np wspólne rozliczanie się z urzedem skarbowym czy możliwośc wzięcia wspólnie kredytu.
Wiek: 45 Dołączył: 07 Wrz 2006 Posty: 210 Skąd: Gana
Wysłany: 2007-02-03, 02:17
Co do moich poglądów - hasta i collina powiedzieli prawie wszystko, od siebie pragnę dodać tylko złość i pogardę dla poglądów tych którzy ograniczają sposób życia dwojga ludzi. Każdy walczy o swoje i ja tez dodam swoje trzy grosze stanąwszy po stronie "potepionych sexistów" (nazwa własna).
Mam tez kilka pytań do Zygmunta Starego, choc może najpierw trochę monologu z mojej strony - ciesze się z każdego dobrze wychowanego człowieka i chylę czoło dla twoich rodziców że wychowali Ciebie (was) na gromadę dobrych ludzi. Jednak z moich obserwacji wynika że w rodzinach wielodzietnych nie dzieje się najlepiej (pomijając oczywiście ciągły brak/niedobór pieniędzy) a kolejne dziecko którym bóg ich "błogosławi" tylko pogłębia anarchię, biedę i patologię. Ja zamierzam już niedługo założyć rodzinę, oczywiście dzieci chcę też mieć ale 1 do 2. Nie czuje się na siłach ani fizycznie ani psychicznie wychować więcej. Cóż więc robić?
Drogi ZygmuncieStary ponieważ jak myślę jesteś wierzącym i będziesz bronił stanowiska kościoła. Jeśli tak jest to wierzysz że stosunek kościoła do spraw małżeńskich nie ulega zmianie, bo jeśli by uległ to znaczyło by to tylko że kościół się mylił.
A moim zdaniem się myli, ponieważ jak dobrze pamiętam z kościoła/lekcji religii dawno dawno temu żydzi mogli współżyć po 14 dniu cyklu, czyli o antykoncepcji nie mogło być mowy bo taki józef czy mojżesz odrazu zapładniali swoje kobiety. Ba, był również sobie mr. Onan (błędnie kojażony z onanizmem) który zamiast zapładniać swoją bratową po śmierci brata stosował klasyczny stosunek przerywany czym "śmiertelnie grzeszył w oczach boga". Dziś mamy dozwolony stosunek przerywany, kalendarzyk i metodę pomiaru ciepłoty, czyli jakby trochę niebiosa dały nam luzik. A może trochę poczekać, za parę lat może będzie nowy papież i da nam tabletki i gumki? Jak myślisz? Może papież coś zmieni bo jak nie to większość małżonków pójdzie prosto do piekła popełniając grzech, ba gorzej, żyjąc w nim i nie żałując że go popełniają? W końcu Jezus powiedział do wszystkich papieży z św. piotrem na czele - to co zwiążecie na ziemi będzie związane w niebie, to co rozwiążecie na ziemi będzie rozwiązane w niebie.
Na koniec uniwersalne hasło do tego typu tematów - "CHCEMY DZIECI CHCIANYCH"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum