Wysłany: 2006-08-25, 12:25 Bracia Canonowcy - EOS 400D
Od premiery popularnej lustrzanki EOS 350D minęło półtora roku, a więc pora najwyższa by przypomnieć o "najchętniej kupowanej" serii lustrzanek cyfrowych. Zaprezentowany dziś EOS 400D podnosi rozdzielczość z 8 do 10 Megapikseli, posiada większy, 2,5-calowy wyświetlacz oraz - po raz pierwszy - system usuwania zanieczyszczeń z sensora.
Canon EOS 400D (na niektórych rynkach znany będzie jako Rebel XTi) nie miał szans by prześcignąć swojego znakomitego poprzednika pod względem ilość wprowadzonych poprawek. Różnica między 350D a 300D była kolosalna, a walory tego pierwszego doceniły liczne fachowe gremia, z DIWA włącznie. A że publiczność, nawet ta najwierniejsza, nagradza buczeniem wprowadzanie "nowości pozornych" (to znaczy takich, w których następca od poprzednika różni się jednym przyciskiem), EOS 400D musiał zaoferować coś więcej niż wyższą rozdzielczość. Tym czymś jest system usuwania zanieczyszczeń z matrycy.
O tym, że paprochy na sensorze mogą być kłopotliwe przekonał się niejeden użytkownik lustrzanki cyfrowej. Może w zastosowaniach amatorskich nie jest to najgorsza rzecz jaka może nas spotkać, ale już profesjonaliści nie mogą pozwolić sobie na taką niechlujność. Kłopot w tym, że bezpieczne czyszczenie gwarantuje tylko autoryzowany serwis. Chyba, że aparat dysponuje skutecznym systemem oczyszczania. Canon wybrał na premierę swojego rozwiązania model nie z najwyższej półki, jakby robił sam sobie próbę nim wdroży je do wyższych modeli. Tym bardziej warto mu się przyjrzeć.
Informacja prasowa wspomina o "potrójnym systemie" usuwania zanieczyszczeń. Po pierwsze (choć to jeszcze nie część systemu) zmodyfikowano skład materiałów z jakich wykonane są niektóre elementy budowy (m. in. zaślepka aparatu i migawka), a napięcie antystatyczne filtra zmniejsza ryzyko osiadania kurzu na powierzchni sensora. Właściwy system samoczyszczący oparty jest na znanej technice ultradźwiękowej - filtr niskoprzepustowy połączony jest z elementem, który podczas każdego włączania aparatu wprowadzany jest w mikrodrgania. Zanieczyszczenia są strzepywane i osiadają na przylepnej powierzchni wokół sensora.
Drugą podporą systemu jest funkcja "cyfrowego usuwania kurzu". Po sfotografowaniu białej powierzchni aparat mapuje drobinki, z którymi nie poradziły sobie mikrodrgania, a następnie taka mapa zanieczyszczeń wprowadzana jest do komputera. Na poziomie edycji zdjęć możemy w prosty sposób zaimplikować mapę a miejsca zanieczyszczone na zdjęciu zostaną skorygowane o zmierzoną wcześniej wartość. Analogicznie działają systemy redukcji stałych szumów matrycy, przy czym w tym wypadku pomiar i naprawa odbywa się w aparacie. Trzecia część systemu to tradycyjne czyszczenie, które jak już wspominaliśmy lepiej zostawić fachowcom.
W aparacie zastosowano nowy sensor typu CMOS z 10,1 milionami pikseli. Rozmiar jest standardowy, 22,2 x 14,8 mm, a zatem nie zmieni się mnożnik ogniskowych (1,6x). Aparat zgodny jest zarówno z obiektywami zwykłymi EF, jak też ze szkłami cyfrowymi serii EF-S. Canon utrzymuje, że mimo podniesienia rozdzielczości utrzymano niski poziom szumów i wysoką dynamikę. Technolodzy (chyba z pomocą czarodziejskiej różdżki) zmniejszyli odległość między mikrosoczewkami i podnieśli uczulenie pikseli na światło. Taka argumentacja nie brzmi zbyt wiarygodnie - gdyby podniesienie czułości było takie proste nie byłby to kluczowy problem w fotografii cyfrowej. Końcowy efekt zweryfikują testy.
Druga istotna poprawka w stosunku do 350D to zastąpienie dwóch wyświetlaczy (kolorowego 1,8" i ciekłokrystalicznego panela informacyjnego) jednym, za to dużym. Nowy, 2,5-calowy ekran ma teraz podwójną funkcję i po włączeniu aparatu pokazuje aktualne parametry (rozwiązanie znane z cyfrowych Dynaxów). Jednocześnie pod muszlą oczną umieszczono sensor, który po zbliżeniu aparatu do oka wyłącza wyświetlacz. Dzięki temu podczas kadrowania nie będzie nam przeszkadzało światło emitowane przez LCD. Tym bardziej, że wyświetlacz jest teraz o 40% jaśniejszy.
Udoskonalono też system pomiaru ostrości dodając dwa punkty pomiarowe (9 w 400D przy 7 w 350D). Dodatkowo centralny punkt ma układ krzyżowy dzięki czemu ma się lepiej sprawować w słabym oświetleniu lub podczas ostrzenia na powierzchnie o niskim kontraście.
Szybkość aparatu pozostała na tym samym, bardzo przyzwoitym poziomie. Tryb zdjęć seryjnych oferuje prędkość 3 kl/s (tak jak w 350D), ale za to powiększony bufor pomieści teraz do 27 zdjęć JPEG lub do 10 zdjęć RAW (odpowiednio 14 i 5 u poprzednika). Podobnie jak w EOS 30D użytkownik ma możliwość wyświetlenia histogramu rozbitego na trzy kanały RGB. Inne drobne poprawki to wprowadzenie ciągłej numeracji plików (do 9999), a także opcja oznaczenia fotografii, które mają być obrócone przy downloadzie. Dzięki temu zdjęcia portretowe (w układzie pionowym) są wyświetlane na całym ekranie bez obracania.
Większy wyświetlacz i aktywny system przeciwpyłowy oznaczają wzrost zużycia energii. System zasilania się nie zmienił, a więc o ok. 15% spadła wydajność akumulatorów. Jednokrotne ładowanie wystarczy do wykonania 500 zdjęć (bez lampy).
Canon EOS 400D sprzedawany będzie solo lub w zestawie z obiektywem EF-S 18-55mm f/3.5-5.6. Dostępne będą dwie wersje kolorystyczne: czarna i srebrna. Sugerowana cena otwarcia jest niższa niż w wypadku 350D - za Oceanem ustaloną ją na 899 USD w wypadku zestawu i 799 USD dla samego korpusu. Jednocześnie można spodziewać się spadku ceny 350D, który będzie sprzedawany do końca roku (choć trafniejsze będzie sformułowanie "do wyczerpania zapasów").
Histogram to metoda wizualizacji danych o obrazie, w postaci dwuwymiarowego wykresu. Na osi x wykresu znajdują się kolejne wartości tonalne (od najciemniejszych do najjaśniejszych), na osi y ilość pixeli o tej wartości tonalnej.
Patrząc na wykres histogramu od lewej do prawej widzimy więc w słupkach procentowy udział poszczególnych barw lub odcieni szarości w całości obrazu.
Histogram to statystyka, z której możemy wysnuć bardzo ciekawe wnioski. 90% wszystkich zdjęć posiada jakiś element który można określić mianem białego, posiada również obszar, który widzimy jako czarny. Poprawna ekspozycja zdjęcia polega na takim dobraniu wartości przysłony i czasu otwarcia migawki, by element światłoczuły naświetlił się maksymalnie w miejscach, gdzie jest najjaśniej oraz, praktycznie nie naświetlił się tam, gdzie światła praktycznie nie ma i jest czarno. Pomiędzy tymi dwoma wartościami będzie znajdować się cała zarejestrowana informacja – półtony
Czyli na chłopski rozum:
- jeśli prawa strona histogramu jest pusta - ekspozycja prześwietlona,
- jeśli lewa - ekspozycja niedoświetlona
- histogram rozciągnięty na całej szerokości w miarę równo, czyli wypełniony cały wykres - ekspozycja naświetlona prawidłowo
Ferbikowi chodzi chyba to wskazania wyswietlacza z podstawowymi parametrami ustawien aparatu.hmm rzeczywiscie nie jest to dobre rozwiązanie.mogli pozostac przy normalnym wskazniku ( tj. takim jaki jest w canonie 300d / 350d ),albo zrobic tak jak jest to w 20d lub w niokosiach ...
pozdrawiam
Blink [Usunięty]
Wysłany: 2006-08-28, 09:16
scottie napisał/a:
Ferbikowi chodzi chyba to wskazania wyswietlacza z podstawowymi parametrami ustawien aparatu.hmm rzeczywiscie nie jest to dobre rozwiązanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum