Kryzys LiD. Tylko 4 proc. Polaków popiera koalicję Lewica i Demokraci – wynika z sondażu "Rzeczpospolitej". To prawie o połowę mniej niż przed miesiącem. Czy ostry spadek w sondażach wróży rychły koniec lewicy?
Trzy miesiące temu na koalicję Lewica i Demokraci zagłosowało 13 proc. wyborców. Dziś – jak wynika z najnowszego sondażu GfK Polonia dla "Rz" – ten elektorat stopniał o dwie trzecie. Spadek poparcia dla LiD był widoczny już w pierwszych powyborczych sondażach. Nigdy jednak poparcie dla lewicy nie spadło poniżej 5 proc.
Czy ostry sondażowy spadek sympatii wyborców oznacza koniec lewicy w jej obecnym kształcie? Takiego zdania jest politolog Kazimierz Kik z Akademii Świętokrzyskiej. – Przed LiD nie ma przyszłości – mówi twardo politolog. – Przez najbliższe lata polska lewica się nie podniesie. Nie ma w niej siły do zmiany, bo ona wypływa z ideowości, a lewica już dawno ją straciła.
Kik uważa też, że tendencja spadku poparcia dla LiD będzie się pogłębiała. – Lewica znajduje się w szczytowym momencie kryzysu, który dotknął nie tylko SLD, ale i całej koalicji – ocenia Kazimierz Kik. – LiD pozbawiony lidera, a nawet możliwości wykreowania go, zabrnął w ślepą uliczkę.
– Na to nakłada się niechęć mediów, które chętnie atakują lewicę – ocenia politolog. Wyjściem z sytuacji w opinii Kika nie jest też pomysł na zjednoczenie SLD i SdPl, o czym ostatnio zaczęli wspominać liderzy obu partii. – Wojciech Olejniczak i Marek Borowski dzięki zjednoczeniu odtworzą jedynie dawne SLD, i to nie w całości – mówi Kazimierz Kik. Politolog Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego jest większym optymistą. Uważa, że lewica nie zniknie z naszej sceny politycznej. – Oczywiście konflikty w kierownictwie SLD między Wojciechem Olejniczakiem a Grzegorzem Napieralskim nie pomagają lewicy – mówi Flis. – Nie widać też, aby LiD poza wątkami antyklerykalnymi miał jakieś propozycje dla swoich wyborców. Możliwe więc, że ta formacja przez dłuższy czas nie przekroczy progu wyborczego (8 proc. dla koalicji).
Rzeczywiście, w nowym sezonie politycznym lewica zasłynęła przede wszystkim z antyklerykalnych wystąpień posłanki Joanny Senyszyn.
W czasach największych sukcesów w 2001 r. SLD zdobył ponad 40 proc. głosów. Potężny kryzys rozpoczął się w 2004 r. od rozłamu w SLD, w wyniku którego powstało SdPl. Kryzys na lewicy trwał, mimo że w opozycji SLD powinno było zyskiwać wyborców. Powołanie koalicji z Partią Demokratyczną również nie przyniosło sukcesu.
Lewicowcem albo się jest albo nie, a to, że poparcie spada to w tym wypadku nie ukrywam, że mnie smuci, ale co tam na rządy lewicowe przyjdzie jeszcze czas.
W dzisiejszym "Dzienniku" pojawiła sie informacja, że próbą wyjścia z politycznego dołka, jest pomysł ponownego wystawienia Włodzimierza Cimoszewicza, jako kandydata w wyborach prezydenckich w 2010 roku, jak ocenił jednak przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak, jest to teza medialna.
I wreszcie inicjatywa powołania Polskiej Lewicy, nie jest alternatywą np. dla Lewicy i Demokratów, ale "wzbogaceniem oferty lewicowej" jak powiedział b. premier Leszek Miller podczas kongresu założycielskiego nowej partii. Miller został wybrany przewodniczącym Polskiej Lewicy.
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2008-01-19, 11:04
Po pierwsze to tylko sondaż, który sprytnie pokierowany może dać takie wyniki, jakiego oczekiwać będą zlecający takowe zadanie.
Cytat:
– Na to nakłada się niechęć mediów, które chętnie atakują lewicę – ocenia politolog.
Batalia o media, pokazuje jasno że ci pierwsi nie chcę się narażać ekipie rządzącej, i dlatego jest jak jest.
A czy to koniec lewicy? Sądzę że nie, ba, nawet nie dopuszczam do siebie takiej myśli . Taki spadek popularności, jest typowym zjawiskiem „zachłyśnięcia się” przedwyborczymi obietnicami Platformy Obywatelskiej, to po pierwsze, a po drugie PO było jedynym ugrupowaniem nie dzierżącym jeszcze w swych rękach „steru władzy”. A naród zdeterminowany szuka alternatyw dla siebie, i zawsze będzie sięgał po coś nowego. Przypomnijcie sobie Stana Tymińskiego .
Ale ten zachwyt Platformą Obywatelską i panem Donaldem Tuskiem, minie szybciej niż prędzej i cyferki sondażowe lewicy pójdą niewątpliwie w górę, to tylko naprawdę kwestia czasu.
A swoją drogą to jakiś dziwny paradoks przeżywa nasz kraj, a i tu na tym forum też to wyraźnie widać, mianowicie, lewica jest jedynym jak na razie ugrupowaniem, które wyraża chęć sprowadzenia kleru do poziomu normalności. Tak samo chce tego przeważająca część polskiego społeczeństwa, a i prawie wszyscy na tym forum. Niestety tak bardzo hołubiona przez Was prawica, takich kroków nie podejmie nigdy w życiu. A mimo to…….. .
Zatem przedwczesna jest radość tych, którzy myślą że lewica zniknie z mapy politycznej Polski.
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
...lewica jest jedynym jak na razie ugrupowaniem, które wyraża chęć sprowadzenia kleru do poziomu normalności ...
Czym jest "poziom normalności dla kleru" w wykonaniu lewicy?
To doświadczenie Wandei i komunizmu w całej sowieckiej Europie, skrytobójcze morderstwa księży, judzenie narodu, lekceważenie kultury i prawa(nawet tego stanowionego przez nich samych).
Lewica nie ma ŻADNEGO moralnego prawa, do wyznaczania "standardów".
O ile postkomunistyczna lewica brnie coraz bardziej w dewiacje moralne i bezbożnictwo, tym bardziej jestem spokojny, że na nowy elektorat nie ma co liczyć, a dzieciom lewaków powoli zaczyna wystarczać bezideowość i "święty spokój" w takich ugrupowaniach, jak PO, "prawicowych" na sposób europejski.
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2008-01-19, 13:22
Daj spokój Zygmuncie Stary,
Zygmunt Stary napisał/a:
skrytobójcze morderstwa księży, judzenie narodu,
Nie zajmie mi na pewno dużo czasu żeby poszukać materiałów, dotyczących Kościoła, który w imię właśnie swojego przekonania dopuszczał się tego samego, o co Ty oskarżasz lewicę. Pamiętaj, mówimy o dzisiejszej lewicy, nie o stalinowskich czasach.
Zygmunt Stary napisał/a:
(....) lekceważenie kultury i prawa(nawet tego stanowionego przez nich samych).
No właśnie, lekceważenie kultury i prawa ustanowionego przez Boga, kler z czystym sumieniem może powiedzieć że przestrzega? Nie będę wdawał się w wyliczankę, ale powiem tylko tyle, trzecie przykazanie Boskie w Dekalogu, (na pewno wiesz o czym mówię), podpowiem tylko, że żeby w dalszym ciągu było tych przykazań 10, to rozbito 9 na dwa.
Zygmuncie Stary, nie porównuj praw Boskich, do kleru i jego przestrzegania tych praw, bo to są odrębne dwa światy. A ja nie miałem na myśli tego, żeby lewica „wojowała” z prawami Boskimi, tylko z klerem, który Boga w dużej mierze traktuje jak własną „tarczę”.
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
Ciekawy artykuł Leszka Lachowieckiego: O "polityce historycznej lewicy", który polecam przeczytać zwłaszcza przeciwnikom lewicy.
Cytat:
Można argumentować, że polityka historyczna prawicy jest narodową hucpą, mającą na celu wyzwolenie najgorszych, bo zaściankowych instynktów Polaków. Można upatrywać w niej odreagowanie kompleksów, o których w europejskim towarzystwie nie wypada wspominać. Można wreszcie ignorować jej efekty jako z gruntu kłamliwe z punktu widzenia obiektywnej nauki.
Wszystkie te racje funkcjonują na lewicy, ale nie one stanowią o przyczynach słabości naszego stanowiska w tej kwestii. Najpoważniejszym niedostatkiem okazuje się brak wyrazistej prezentacji, dotyczącej narodu, patriotyzmu i symboliki duchowej. Prawica nadała tym wartościom status niebezpiecznych instrumentów politycznych i – jakkolwiek zasadna byłaby niechęć do podejmowania polemiki na jej poziomie – należy potraktować nienowe przecież zjawisko z całą powagą i wrażliwością.
Powstaje jednak pytanie: czy podzielony obóz polskiej lewicy zdecyduje się na prowadzenie skutecznej „polityki historycznej”? Czy taka aktywność powinna znajdować uzasadnienie niemal wyłącznie w działaniach prawicy? Do jakich wzorów moglibyśmy się odwołać i jakie zabezpieczenia wdrożyć, aby nie powtórzył się mechanizm ukazywania przeszłości w bezwstydnie prezentystycznym ujęciu?
Sięgnijmy po najbardziej w ostatnich latach spektakularny przykład rozpowszechniania upolitycznionej wersji historii – ekspozycję Muzeum Powstania Warszawskiego. Spotykamy tam szczególny przekaz „czerwonego pokoju”, poświęcony narodzinom PRL-u, którego sens zawiera się w stwierdzeniu, że
„komunistyczni najeźdźcy”,
wspierając się na radzieckich bagnetach, wespół mordowali bohaterów narodowych. Ten chwyt narracyjny, hańbiący narodziny Polski Ludowej, obarcza zarazem całą ahistorycznie uogólnioną lewicę odpowiedzialnością za nieprawości stalinizmu! Wizja równie fałszywa, jak osadzenie Powstania wyłącznie w heroicznym wymiarze, z pominięciem racjonalnych powodów podjęcia decyzji o walce, a następnie wyjaśnienia pełnych przyczyn klęski. Muzeum, bardzo potrzebne stolicy i wszystkim rodakom, ilustruje metodę sugestywnej instrumentalizacji historii, zwróconej przeciw obiektywnemu miejscu i roli naszej formacji w XX wieku.
A przecież zryw warszawiaków, tak jawnie zawłaszczany przez prawicę, posiada niemal symboliczną klamrę, o której nawet lewica obecnie zapomina. Oto przy ul. Próchnika na Żoliborzu widnieje tablica, odsłonięta przez towarzyszy walki z Grup Bojowych PPS-u, upamiętniająca śmierć pierwszych żołnierzy Powstania Warszawskiego, z memorialną inskrypcją: „Oni zginęli za niepodległość i socjalizm”. Ostatnim Delegatem na Kraj Rządu Londyńskiego był Kazimierz Pużak, PPS-owiec. Z odsieczą powstańcom przyszli zza Wisły berlingowcy, płacąc za to istną hekatombą. Nie wspominam o oddziałach AL, biorących istotny udział w walkach. Tak uzupełniona wersja wydarzeń nie przebija się jednak do opinii publicznej. Nadrabianie (dyskusyjnych) zaniedbań i wyjaśnianie (bezdyskusyjnych) fałszów, popełnionych przez oficjalną historiografię Polski Ludowej nie przesłania faktu, że prawica kreuje własną politykę historyczną, zmierzającą do wyrzucenia tradycji lewicowej poza nawias narodowej przyzwoitości. W tym względzie, dążąc do pokracznej wizji jedności moralno-politycznej – PiS wkracza na ścieżkę tych ideologów realsocjalizmu, których metody stara się zohydzić.
Co może przeciwstawić współczesna polska lewica prawicowej „oskomie na historię”? Jak bronić się przed organizacyjną i medialną nachalnością „historyków” z IPN-u, przyszłych „wychowawców” z NIW-u i popadającymi w tendencyjność á la Pospieszalski mediami publicznymi? Czyżby nadal paraliżował nas
syndrom „czerwonego pokoju”,
tłumaczący defensywne i pozbawione konsekwencji uleganie propagandzie prawicy? Natychmiast po 89 r., z wydatną pomocą Kościoła, przejęła ona publiczną rolę interpretatora i cenzora przeszłości, odnajdując w argumentach historycznych uzasadnienie swych zideologizowanych ambicji. Tymczasem zdobywająca władzę socjaldemokracja wolała budować iluzję, że pojawiła się wczoraj lub przeskoczyła 45 lat ludowładztwa bez widocznego rezultatu. W ten sposób utraciła barwne wzorce postaw patriotycznych, choć uwikłanych w wieloznaczną zależność geopolityczną (np. W. Gomułka). Na własne życzenie opuściła też przestrzeń świadomości historycznej, dotyczącej państwa i narodu, ograniczając się do technokratycznej i „pragmatycznej” sfery zarządzania administracją i gospodarką.
Dla „nowej lewicy” zagadnienia związane z narodem i patriotyzmem, zwłaszcza traktowane tradycjonalnie, nigdy nie przedstawiały atrakcyjnego przedmiotu zainteresowania. Zdawało się, że wstąpienie do Unii Europejskiej, procesy globalizacyjne i unifikacja kulturowa sprowadzą ten dyskurs, co najwyżej, do lokalnej problematyki „małych ojczyzn”. Chętniej teoretyzowano na gorące tematy społeczne, niż wkraczano w świat zakrzepłych symboli, ożywających teraz z groteskową intensywnością.
Najefektywniej, poradziła sobie z tą trudną kwestią grupa społeczników ze Stowarzyszenia "Pokolenia". Praktyczna inwentaryzacja w Warszawie miejsc upamiętnienia ludzi i wydarzeń związanych z lewicą, sfinalizowana wydaniem albumu, wskazała godny, choć ograniczony publicznie sposób utrwalenia wiedzy o symbolicznej i materialnej postaci ruchu robotniczego.
Perypetie z pierwszą wersją Konstytucji SLD udowodniły, że łatwiej pominąć zagadnienia tradycji formacyjnej, niż wyjść im naprzeciw. Ostatecznie w tekście pojawił się akapit jasno referujący złożony stosunek partii do PRL oraz ruchu ideowego, stanowiącego inspirację i wzorzec. Jest tam przedwojenna PPS, demokratyczna, lewicowa opozycja lat 44-89 i reformatorskie nurty PZPR. Podkreślono przełomowe znaczenie Października’56 jako historycznego momentu rozstania się z najbardziej brutalną formą stalinizmu i ujawnienia podmiotowości społeczeństwa. Obchody rocznicowe tego wydarzenia staną się dobrą okazją zamanifestowania demokratycznej samoświadomości, nawiązującej do tradycji walki z totalitaryzmem.
Bowiem jedyną odtrutką na historyczny partykularz prawicy okazuje się dzisiaj
pamięć własna lewicy.
Pamięć, czyli wola przypominania, propagowania, ujawniania i budowania alternatywy wobec oficjalnej narodowo-klerykalnej wersji historii ojczystej. W XX wieku aż roi się od wydarzeń, stojących w jawnej sprzeczności z modelem, serwowanym nam przez braci Kaczyńskich i rodzinę Giertychów. Wzorce, z jakich wyprowadzają oni tradycje swoich ugrupowań są wystarczająco kompromitujące (patrz: autorytaryzm sanacyjnych pułkowników i nacjonalizm przedwojennych wszechpolaków), by podjąć otwartą polemikę, odkłamującą przeszłość i obiektywniej rozstawiającą akcenty krytyczne i pochwalne. Argument, że postkomunistyczna lewica ma na swym koncie nie mniejsze grzechy, dobitnie obala jej współczesna determinacja w zwalczaniu wszelkich autorytaryzmów i narzuconej przez władzę homogeniczności społeczeństwa. Niepodległościowe i patriotyczne tradycje polskiej lewicy, łączące cele narodowe z kardynalnymi zadaniami społecznymi, stwarzają wystarczającą legitymizację dla podjęcia ostrej konfrontacji z narodowo-ludowo-klerykalną prawicą. Zwłaszcza, że wybrała ona kierunek ksenofobiczny, dzielący Polaków na słusznych i niesłusznych. Zdaniem ideologów PiS nasza formacja powinna zniknąć nie tylko z kart pozytywnej historii, ale także z budowanej właśnie narracji o przyszłości. Warto zatem postawić pytanie: Jak określić stosunek współczesnej socjaldemokracji do patriotyzmu i całej symboliki narodowej? Najkrócej rzecz ujmując patriotyzm naszych dni polega na uczciwej pracy, szacunku dla bliźnich, tolerancji, czynnym sprzeciwie wobec dyskryminacji, zwróconej szczególnie przeciwko kulturowym i obyczajowym odmiennościom. Nieodłącznym składnikiem postawy patriotycznej jest krytyczna wiedza o historii własnego i sąsiednich narodów, zasadna duma z dokonań i racjonalny wstyd z historycznych przewin. Koncepcja narodu, w ujęciu lewicy, odchodzi od fundamentu etniczności na rzecz ujęcia obywatelskiego. Naród to wyróżnialna zbiorowość, połączona zwłaszcza wielowątkową i ukształtowaną na przestrzeni stuleci kulturą, pielęgnująca rodzimą tradycję i otwarta na dokonania innych kultur. Z tych pozycji lewica rozmawia o Unii Europejskiej i antycypuje ewentualną federację państw członkowskich. Wyróżnikiem tak rozumianych postaw jest życzliwość i chęć porozumienia, co nie oznacza ani kapitulanctwa, ani podporządkowania się prezentacjom sprzecznym z interesem narodowym. Troską każdego Polaka jest zdobycie szacunku w świecie, do czego najskuteczniejsza droga prowadzi przez rozumne wyrażanie szacunku dla otaczającego świata. Ksenofobia to najgorsza trucizna, niszcząca stosunki międzynarodowe. Sprzyja jej mitomania, fałszywie zorientowana lokalność i głupi prezentyzm, czyniący z historii doraźną broń polityczną.
Łatwo stwierdzić, że tak sformułowane zasady rozmijają się z założeniami i celami prawicowej polityki historycznej. Nadszedł zatem czas na przemyślaną konfrontację, w której lewica będzie broniła nie tylko własnej godności, ale także uczciwych postaw patriotycznych i założeń demokracji europejskiej. Warto także uporczywie przypominać, że nikt nas nie zastąpi w odkłamywaniu historii własnej formacji.
Czeka nas ogromna praca, której organiczny aspekt zmusza do sięgnięcia po formy najprostsze (i zarazem najtrudniejsze) oddziaływania na wrażliwość i wyobraźnię, zwłaszcza najmłodszych Polaków. Szczególna rola przypada tu aktywności obywatelskiej. Bowiem każdy tydzień przynosi dowody na to, że przeszłość w rękach prawicy jest niczym bomba, niszcząca indoktrynacyjnym rykoszetem prawdę i obiektywizm.
Leszek Lachowiecki
red. naczelny „Forum Klubowego”
i portalu www.wyborylewicy.pl
Pomógł: 3 razy Dołączył: 07 Sie 2007 Posty: 427 Otrzymał 2 piw(a) Skąd: zewsząd
Wysłany: 2008-01-19, 14:45
LiD jest lewicowe tylko z nazwy, niestety. Miller kompromituje się doszczętnie, uchowaj nas Panie od tego człowieka. kryzys lewicy, nie tylko w Polsce, jest faktem. potrzebna jest nowa formacja, albo przedefiniowana całkowicie stara.
bardzo szybko przebija się do świadomości działalność środowiska Krytyki Politycznej, które już teraz jest zaopatrzone we wszystkie właściwie potrzebne narzędzia do gromienia prawicowców wszelkiej proweniencji.
z drugiej strony nie wiem ile dzisiaj deklarujących się lewicowców nie przestraszy się prawdziwych lewicowych postulatów, zgłaszanych przez ekipę Sierakowskiego. obawiam się, że wielu dzisiejszych "lewicowców", zwłaszcza wśród młodych ludzi, nie wyznają żadnej lewicowej filozofii, lecz jedynie zachłystują się pseudolewicujacą medialną papką, której najbardziej wyrazistą emanacją jest ślepy antykaczyzm. sfera publiczna w Polsce jest tak mocno zaktowiczona w prawicowym dyskursie, że właściwie każdy, kto powie że Kościół albo Kaczor jest be, już jest uznawany za poronionego lewaka. i to ma być ta dzisiejsza lewicowość, na pokaz.
Po pierwsze to tylko sondaż, który sprytnie pokierowany może dać takie wyniki, jakiego oczekiwać będą zlecający takowe zadanie.
Akurat w tym przypadku wydaje mi się, że sondaż jest w miare obiektywny. To jest badanie preferencji wyborczych przez GFK Polonia z których wynika, że poparcie dla LID od wyborów spadło z 7 do 4%.
Pomógł: 12 razy Dołączył: 15 Lis 2005 Posty: 883 Piwa: 12/4 Skąd: Planeta Ziemia
Wysłany: 2008-01-19, 17:33
Nie tak szybko, jak niektórzy uważają, nastąpi zmierzch lewicy. Narazie wyborcy zauroczeni PO podbijaja w rankingach poparcie dla tego ugrupowania. Nie należy jednak zapominać, że część elektoratu PO to zwolennicy lewicy. Głosowali nie z sympatii, ale z wyrachowana, aby powstrzymać kaczyzm. Narazie.
W dalszej perspektywie lewica powróci do władzy, chocby po to, aby oddzielić Kościół od państwa. Już coraz więcej ludzi dostrzega ogromne nadużycia kościelnych organizacji charytatywnych, finansowanie przez państwo wydziałów teologicznych, przekazywanie na rzecz Kościoła nieruchomości za symboliczną złotówkę, a nie wedlug ich wartości rynkowej, opłacanie licznej rzeszy kapelanów i katechetów z kasy państwowej. O moralności funkcjonariuszy KK już nie wspomnę.
Polska lewica przeżywa trudny okres. Jako całość, po ostatnich wyborach parlamentarnych, ma bardzo mały wpływ na to, co dzieje się w państwie. Ponad to w ugrupowaniach lewicy trwa wewnętrzna walka dotycząca rozliczeń za przeszłość i próba określenia priorytetów programowych na przyszłość. Na scenie tak niekorzystnie ułożyło się dla lewicy, że tradycyjnie lewicowe elementy programu społecznego znalazły się w posiadaniu ugrupowań konserwatywnych i centro-prawicowych, które bez trudu je przejęły w ramach zajmowania pustych pól, opuszczonych przez koalicję SLD-UP, pełną samozadowolenia w ramach sprawowanej wcześniej władzy.
Było to efektem bankructwa polityki społeczno-gospodarczej kolejnych rządów centrolewicy opartej o koncepcje neoliberalne. W zasadzie od 1989 roku mieliśmy do czynienia z mutacjami rządów mniejszościowych realizujących politykę opartą o monetarystyczne zasady wyznaczone w tzw. I planie Balcerowicza. Zasadom tym podporządkowywały się bez zastrzeżeń ugrupowania prawicowo-konserwatywne, realizowały je również ugrupowania centrolewicowe i lewicowe. Mieliśmy więc do czynienia z prymatem własności prywatnej i zasad wolnego rynku przy stałym ograniczaniu roli państwa. Stan ten, mimo patologicznej sytuacji w Polsce, w skali Unii Europejskiej, jeśli chodzi o bezrobocie i panujące rozwarstwienie społeczne, trwa nadal a w niektórych obszarach mimo coraz liczniejszych protestów pogłębia się.
Totalna klęska polskiej centrolewicy w jesiennych wyborach parlamentarnych była efektem sprzeniewierzenia się obietnicom wyborczym złożonym na początku poprzedniej kadencji.
Dziś mamy stan wielokrotnie już opisany, który wymaga mądrej diagnozy zrobionej pod kątem: jak nie zaprzepaścić do końca lewicowych wizji rozwoju państwa i społeczeństwa. Jest taka groźba, którą opisują i politycy, i publicyści, że bez mądrej strategii i konsekwencji, lewica może w Polsce na dziesięciolecia pożegnać się z możliwością odzyskania zaufania społecznego.
W tym stanie, jaki mamy, trudno przejść obojętnie wobec panującej dezorganizacji całej polskiej sceny politycznej. Charakteryzuje się ona bardzo małą czytelnością i zdolnością do ewolucji w kierunku wypromowania większościowej koalicji i sprawnego rządu. Doświadczenia ostatnich tygodni potwierdzają, że stan ten ma charakter „choroby chronicznej”, od wielu lat nie udawało się, już w ramach systemu demokratycznego, ustanowić stabilnej większości parlamentarnej opartej o jednolite założenia ideowo-programowe. Można zakładać, że jest efekt niedomogów naszej demokracji, niemniej jednak wpływ na taki, a nie inny stan sceny politycznej ma obowiązująca Konstytucja, znaczące upartyjnienie państwa oraz problemy z wykreowaniem społeczeństwa obywatelskiego.
Wszystko to powoduje, że przed wszystkimi siłami politycznymi w Polsce, w tym przed lewicą, stoi problem naprawy państwa i stworzenia nowych mechanizmów rządzenia przy znacznie większym, niż dotychczas udziale obywateli.
Polacy oczekują, szczególnie od lewicy, że w końcu, po kilkunastu latach neoliberalnych eksperymentów, zapanuje względny porządek i określone zostanie minimum do życia, wynikające z konstytucyjnych zasad sprawiedliwości społecznej. Niestety nic takiego się nie dzieje. Elementy socjalne w polityce ugrupowań konserwatywnych i liberalnych uznać należy za przysłowiowy plaster na nawarstwione polskie problemy.
Jedynie autentyczna lewica socjalistyczna opierająca się na deklarowanych i potwierdzonych założeniach programowych naprawy państwa ma szanse na zmianę stanu położenia większości społeczeństwa. Musi być jednak spełnionych szereg warunków, szczególnie w założeniach programowych lewicy i wzajemnych relacjach pomiędzy ugrupowaniami lewicy.
Warunkiem podstawowym jest odrzucenie przez pozostałą część lewicy (część już to zrobiła) założeń neoliberalnych w kreowaniu polityki społecznej i gospodarczej.
Lewica w Polsce jest dziś mocno osłabiona i rozdrobniona. Jest to efektem odejścia przez koalicję SLD-UP od deklarowanych założeń polityki społecznej i gospodarczej w trakcie sprawowania władzy przez ostatnie 4 lata. Spadło zaufanie do tej formy polityki w całym społeczeństwie, a inne ugrupowania lewicy uznały to za zdradę interesów lewicy. Dziś stan ten, mimo upływu czasu i wielu działań tonujących, szczególnie ze strony SLD nie uległ specjalnej poprawie. Istnieją uzasadnione obawy, że w dalszym ciągu SLD nie wyzbył się swych imperialnych przyzwyczajeń, że mimo składanych deklaracji będzie prowadził politykę dominacji wobec sojuszników podczas najbliższych wyborów samorządowych.
Z drugiej strony obserwuje się zjawisko odmawiania prawa, przez niektóre ugrupowania, szczególnie lewicy pozaparlamentarnej, do nazywania siebie lewicą przez inne, choć ich program ma charakter lewicowy. Jest to swoiste sekciarstwo, głoszone zapewne w imię rygorystycznie pojmowanych definicji klasyków. Trudno wskazać, czy takie stanowisko ma uzasadnienie w dzisiejszych czasach, gdy globalizacja i postęp technologiczny oraz zmieniające się relacje pomiędzy kapitałem i pracą narzucają nowe uwarunkowania i nowe definicje.
Nie pomagają te obustronne zjawiska nawiązaniu dialogu, współpracy, zdobyciu minimum zaufania, które jest potrzebne przy konstruowaniu choćby porozumień programowych. Nie tworzy to niestety także sprzyjających warunków do zbudowania silnego bloku wyborczego mającego szansę na zdobycie pozycji parlamentarnej czy samorządowej.
Na tym tle rodzi się problem wymagający wyjaśnienia, szczególnie wśród ugrupowań pozaparlamentarnych, które stawiają sprawy następująco: alternatywnie rozpatrywać trzeba sprawę uczestnictwa we władzy, lub władzy jako takiej, wobec głoszonych założeń programu lewicowego. Czy tak jest naprawdę?
Dzisiejszy stan stosunków na lewicy w Polsce wskazuje na potrzebę znalezienia kompromisu pomiędzy różnymi siłami lewicy. Koncepcje, jakie pojawiają się dają cały pejzaż możliwych rozwiązań od zaorania wszystkiego i tworzenia czegoś od nowa, do porozumienia wszystkich ze wszystkimi w imię wspólnoty interesów bez żadnych warunków wstępnych.
Wydaje się i jedna i druga skrajna opcja nie do zrealizowania, dlatego też warto by rozważyć ideę zbudowania w istniejących warunkach, porozumienia sił socjalistycznych opierających się m.in. o potężny dorobek intelektualny i programowy PPS, sił antyneoliberalnych - niedogmatycznych, które widzą możliwość realizacji programu ideowego lewicy w oparciu o system demokratycznego uczestnictwa we władzy, w wyniku mandatu wyborczego.
Ostatnie wydarzenia we współczesnej Europie niosą takie przykłady, gdzie odrzucono socjalliberalizm i socjaldemokratyzm na rzecz autentycznego programu socjalistycznego.
Taki nowy twór na polskiej lewicy, łączący w sobie tradycyjny program polskich socjalistów, mający swe korzenie w tradycji niepodległościowej oraz elementy współczesne, miałby rację bytu i poparcie społeczne. Logika rozwoju Unii Europejskiej i Polski pokazuje, że mentalność społeczeństw Europy, mimo wielu rewolucyjnych przeobrażeń, zmienia się powoli i nasycona jest równie mocno pierwiastkami narodowymi jak i ideą wspólnoty. Perypetie ostatnich miesięcy z Konstytucją zjednoczonej Europy to potwierdzają.
Jest w polskiej mentalności coś, co skłania do takiego działania. Od dawna, od momentu rozpoczęcia transformacji w 1989 roku, trwa poszukiwanie takiego modelu ustrojowego, akceptowanego społecznie, który łączyłby sprawność gospodarczą ze sprawiedliwością społeczną. W Konstytucji, która obowiązuje, nazwano to społeczną gospodarką rynkową.
Nie udało się jednak zrealizować tego modelu, więc mało kto dziś na lewicy broni Konstytucji III RP, trwa jednak myślenie jak zbudować od nowa system, który nie będzie utrwalał patologii i będzie bronił interesów ludzi pracy.
Zalążkiem nowego porozumienia na lewicy, które mogłoby przybrać formę poważnego projektu politycznego z perspektywą jednego pokolenia mogłaby być idea budowy takiego ustroju Rzeczypospolitej, który uwzględniałby wymienione lewicowe elementy organizacji państwa i społeczeństwa, zawarte również w społecznych wyobrażeniach i tęsknotach. Ich wyrazem jest stałe, pozytywne nawiązywanie do polityki społecznej okresu PRL. Roboczo można nazwać tę ideę budową V RP, tak się bowiem składa, że rozpoczęcie budowy IV RP, jako sztandarowego założenia PiS, będzie, co już widać, napotykać na trudności wynikające z m.in. z niedemokratycznych założeń tej idei, jak też braku większości parlamentarnej potrzebnej do jej urzeczywistnienia.
Porozumienie, szerokie porozumienie lewicy w tej sprawie wydaje się nie tylko konieczne, ale również możliwe. Czy możliwe natychmiast – raczej nie. Natomiast wydaje się możliwe po jesiennych wyborach samorządowych. Będą one sprawdzianem przesunięć sympatii na polskiej scenie politycznej, pokażą też dobre i złe strony poszczególnych ugrupowań i ludzi desygnowanych szczególnie na stanowiska prezydentów największych miast.
Ludzie różnych pokoleń i opcji politycznych w Polsce oczekują zmian. Ostatnie 17 lat w naszym kraju pokazało, że zmiany, nawet rewolucyjne, mogą odbywać się pokojowo. Problemem jest dziś jednak, kto – jaka siła, będzie w stanie wykazać inicjatywę i przejąć przywództwo nad budową nowego kształtu rozwiązań ustrojowych Polski. Nasza lewica, wbrew pozorom, jest w pozycji dobrej – z poziomu aktywnej opozycji może dokonywać wewnętrznych przekształceń oraz budować program. Jako aktywna opozycja, biorąc pod uwagę szereg doświadczeń, może wskazywać i piętnować rządzących. A pole do działania jest szerokie…
Lewica musi dokonać gruntownych przekształceń, dokonać wymiany swych elit, które w znacznej części uległy naturalnemu zużyciu, postawić na młodość i doświadczenie z tych obszarów, które nie miały jeszcze możliwości działania – szczególnie obszaru lewicy socjalistycznej. Lewica musi udowodnić, że jest zdolna do przejęcia w perspektywie władzy w kraju i że jest zdolna do skutecznej jego modernizacji i przebudowy. Elektorat musi w to uwierzyć.
Idea V RP to długofalowa wizja polityczna i państwowa dla młodego pokolenia.
Wokół niej lewica może skupić ludzi, którzy będą urządzali Polskę dla siebie i przyszłych pokoleń.
Czym jest "poziom normalności dla kleru" w wykonaniu lewicy?
To doświadczenie Wandei i komunizmu w całej sowieckiej Europie, skrytobójcze morderstwa księży, judzenie narodu, lekceważenie kultury
Lewica nie ma ŻADNEGO moralnego prawa, do wyznaczania "standardów".
Niestety, Zygmuncie Stary, Kościół ma większe doswiadczenia w tych kwestiach. Wspomnę chociaż Świętą Inkwizycję, która w imię , czego, kogo?, też wymordowała setki tysięcy ludzi. I daj spokój z moralnością bo wleziesz we własne g..........
I nie rób z niego fiary bo w poprzednim ustroju znakomicie się wpisał w ten ustrój a i korzystał z dobrodziejstw komuny. Np. Fundusz Kościelny funkcjonujący do dziś a utworzony jeszcze za Stalina Józefa
Pamiętaj, mówimy o dzisiejszej lewicy, nie o stalinowskich czasach.
Jaro dość dokładnie wyjaśnił, że coś takiego, jak "dzisiejsza lewica" jeszcze się nie pojawiło.
Jedyną lewicą w dzisiejszym rozumieniu była "wielka solidarność 1980", która została zniszczona przez (słowo wymoderowano) i kolarobarantów sowieckiego reżimu.
Lewica polska w "dzisiejszym rozumieniu" nie może być lewicą bezbożną i przytułkiem wszelkiego rodzaju dewiacji, antyklerykalnych fobii i lewactwa.
Lewica polska, aby była autentyczna, winna dostrzegać bardziej hegemonię światowej finansjery i wirtualnego pieniądza, posiadać narodowy charakter(jak PSL), oraz tolerancyjny, a nie konfrontacyjny stosunek do KK w Polsce, który nie jest ani lewicowy, ani prawicowy, nie jest demonem, za którego uważa go lewactwo wraz z Tobą mike.
Lewica taka winna przede wszystkim opierać się o związki zawodowe, niezależnie od ich genezy i wśród nich zdobywać swoje przyszłe kadry.
Taka lewica, bliska problemów ludzi pokrzywdzonych przez transformację, jest Polsce potrzebna. Taka lewica i tylko taka, odciążyła by Ojca Rydzyka od angażowania się w politykę.
Lewica uczciwa, otwarta na każdego człowieka w potrzebie, otwarta na obiektywną prawdę, nie relatywizująca rzeczywistości.
To co proponuja światowa, czy europejska międzynarodówka, jest tylko dalszą kontynuacją marksistowskiej utopii, tym razem w wydaniu Ewropejskowo Sojuza.
Kościół Katolicki był przeciwnikiem komunizmu, który chciał z siebie uczynić "panującą religię". Mam głęboką nadzieję, że ta ułuda stanie się już obca aktywistom "dzisiejszej lewicy".
[ Dodano: 2008-01-20, 01:24 ]
Jaro - cytat napisał/a:
„komunistyczni najeźdźcy”,
wspierając się na radzieckich bagnetach, wespół mordowali bohaterów narodowych. Ten chwyt narracyjny, hańbiący narodziny Polski Ludowej, obarcza zarazem całą ahistorycznie uogólnioną lewicę odpowiedzialnością za nieprawości stalinizmu!
PPR kolaborujące z sowieckim okupantem uczestniczyło w mordowaniu Polaków.
PPR, a później PZPR zawłaszczyło sobie całe dziedzictwo polskiej lewicy.
Jedynie całkowite odcięcie się od zdradzieckiej PPR i później PZPR, a rownież ich kontynuatorów SDRP, SLD, LiD, które tego nigdy nie uczyniły, dawałoby by moralne prawo do powoływania się na przed PPR-owskie dziedzictwo lewicy.
Jaro-cytat napisał/a:
Z odsieczą powstańcom przyszli zza Wisły berlingowcy, płacąc za to istną hekatombą.
Tragiczny, a nie heroiczny los Berlinga, to próba łączenia sowieckiego komunizmu z polską racją stanu.
Ta ostatnia w tym zestawieniu musiała zawsze przegrać...
Leszek Lachowiecki nie wychodzi poza schemat krytykanctwa historycznej oceny lewicy.
Nie ma w jego artykule nic, co wychodziłoby poza postkomunistyczny schemat obrony materializmu dialektycznego i materializmu historycznego, a przez to faktycznie sprowadza obronę lewicy, do obrony PZPR-u.
Tego zaś obrronić się nie da.
Jaro napisał/a:
Na scenie tak niekorzystnie ułożyło się dla lewicy, że tradycyjnie lewicowe elementy programu społecznego znalazły się w posiadaniu ugrupowań konserwatywnych i centro-prawicowych, które bez trudu je przejęły w ramach zajmowania pustych pól, opuszczonych przez koalicję SLD-UP, pełną samozadowolenia w ramach sprawowanej wcześniej władzy.
Jest to dokładnie to, co napisałem wcześniej. Ale nie jest prawdą, że "niekorzystnie ułożyło się dla lewicy".
Nie można zjeść jabłka i mieć jabłko. Zabiegając o PZPR-owski elektorat, nie można być "dzisiejszą lewicą".
Jaro napisał/a:
Warunkiem podstawowym jest odrzucenie przez pozostałą część lewicy (część już to zrobiła) założeń neoliberalnych w kreowaniu polityki społecznej i gospodarczej.
cbdo.
Jaro napisał/a:
Ich wyrazem jest stałe, pozytywne nawiązywanie do polityki społecznej okresu PRL. Roboczo można nazwać tę ideę budową V RP
Tę tezę kwestionuję z biologicznego powodu. Coraz mniej ludzi będzie miało resentyment do PRL-u. Działacze PZPR-owcy są na stopniowym wymarciu, a młodzieży nie przekona system, który zaczął od "kartek" i skończył na "kartkach".
Jaro napisał/a:
Nasza lewica, wbrew pozorom, jest w pozycji dobrej – z poziomu aktywnej opozycji może dokonywać wewnętrznych przekształceń oraz budować program. Jako aktywna opozycja, biorąc pod uwagę szereg doświadczeń, może wskazywać i piętnować rządzących. A pole do działania jest szerokie…
Takie podejście jest nad wyraz minimalistyczne i nie rokuje, ani zjednoczenia, ani powrotu do władzy. Jedynie osobisty przykład, zaangażowanie się i działanie w interesie dobra wspólnego, spowoduje, że aktywność zostanie zauważona i stanie się fundamentem budowy "dzisiejszej lewicy".
Pomógł: 12 razy Dołączył: 15 Lis 2005 Posty: 883 Piwa: 12/4 Skąd: Planeta Ziemia
Wysłany: 2008-01-20, 21:25
Jak czytam posty Zygmunta Starego, to przypomina mi się taki dowcip:
Do lekarza przychodzi pacjent. W trakcie rozmowy lekarz stwierdza, że bez względu, o co spyta pacjenta, pacjentowi wszystko kojarzy się z seksem.
Podobnie, w wydaniu Zugmunta Strego, wszystko kojarzy się z komunizmem.
Zygmuncie Stary, historii KK nie da się zmienić i nie można zapomnieć o pomordowanych w imię wiary. Na przestrzeni wieków tych ofiar będzie więcej, jak za komunizmu. Dużo więcej.
Jeżeli piszesz, że PPR kolaborowało z sowieckim okupantem, to musze Tobie przypomnieć, że to Watykan ułatwił ucieczkę zbrodniarzom wojennym, a w czasie II wojny światowej nie zrobił nic, aby zapobiec ludobójstwu. Wolał kolaborować z hitlerowskimi nazistami, bo obawiał się komunizmu.
Ale to właśnie komuna w 1950 roku powołała Fundusz Kościelny jako rekompensatę za zabrane majątki kościelne. I majątki te już dawno zostału zwrócone i to z nawiązką, ale KK nie myśli zlikwidować Funduszu. Czy to uczciwe ze strony funkcjonariuszy KK, żeby tak okradać skarb państwa?
Lewica, na którą tak "jedziesz" nie ma zamiaru konfrontacji z KK, ale zgodnie a Konstytucją rozdzielić KK od państwa. Jest to zgodne z oczekiwaniami całej postępowej części polskiego społeczeństwa i zgodnie z "Cesarzowi co cesarskie, Bogu co boskie".
Zwróć uwagę, że profesorowie i studenci rzymskiego uniwersytetu La Sapienza nie wpuścili papieża dlatego, gdyż papież uważa proces Galileusza za uzasadniony i sprawiedliwy.
O czym to świadczy? O tym, że KK był, jest i będzie opowiadał się przeciw nauce, bo nauka obnaża hipokryzję KK.
Jak wcześniej napisałem, część elektoratu lewicy głosowała na PO. To nie oznacza, że zmienił on swoje preferencje wyborcze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum