Sza... sza... szanowni rycerze! - wyjąkał król Artur, który na 20. rocznicę Wielkiego Wydarzenia powrócił specjalnie z Avalonu. - Wydawało się, że nie jest rzeczą możliwą odnalezienie Świętego Graala i cały czas nasze myślenie było skoncentrowane na tym, jak niemożliwe uczynić możliwym. A jednak się udało. Król Rybak oraz jego seneszal, człowiek honoru, oddali nam kie... kie... lich, chociaż nie musieli. Ale oddali, bo to myśmy uleczyli ich moralną chromotę. Była to najbardziej romantyczna operacja w historii Średniowiecza.
- Tak, tak to jest fenomen, który jest podziwiany na całym świecie - przytakanął mu sir Tristan. On również powrócił na ceremonię wprost z niebytu, w jaki wpadł po utracie Izoldy Wolnowłosej, a potem Izoldy o Demokratycznych Dłoniach. - Do rozmów okrągłego stołu mogło dojść tylko i wyłącznie z ekipą Króla Rybaka - ciągnął. - Ja nigdy tego nie powiedziałem, mówię to po raz pierwszy. Król Rybak, to trzeba mu przyznać tutaj, w jego obecności, jest człowiekiem, który ma olbrzymie zasługi.
Gdy wybrzmiały gromkie brawa, głos zabrał sir Lancelot z Jeziora, najznamienitszy spośród z rycerzy, choć nieco już ugiety pod brzemieniem lat. - Kiedy ustalaliśmy nasze założenia w Camelot, wygłosiłem referat, w którym znalazło się takie zdanie, że powinniśmy iść do Okrągłego Stołu, ale musimy się liczyć z tym, że trzeba będzie wstać, by za wszelką cenę nie godzić się na wszystko - oznajmił, a jego towarzysze pokiwali głowami z zachwytu. - Nie dziwią mnie zarzuty, iż wynegocjowaliśmy za mało. Zawsze ci, co nie negocjują bezpośrednio, tylko są z tyłu, uważają, że można było więcej. To jest los naturalny negatorów. Ja myślę, że uzyskaliśmy bardzo dużo.
Gdy wszyscy rycerze wygłosili już swe laudacje, oczy zebranych utkwiły się w Królu Rybaku. Zapadła cisza, bo za ciemnym szkłem okularów w oku monarchy zakręciła się łza. Zebrani myśleli, że to wzruszenie, ale starzec przemówił cicho, jakby wyznawał największy sekret swego życia.
- Ponieważ tak usytuował mnie los, że byłem na szczycie piramidy władzy, czuję się moralnie odpowiedzialny za całe zło, które miało miejsce, gdy Graal był niedostępny dla ogółu - wyznał Król Rybak. - Ale obciążanie nas moralną odpowiedzialnością za życie tych, którzy zginęli podczas jego poszukiwań, przeczy zasadom logiki. Trzeba by nas uznać za samobójców i durni, którzy wbijają sobie sami nóż w plecy - podkreślił.
Zabrzmiały fanfary, a sir Tristan zakrzynął gromko: - Postawmy pomnik Królowi Rybakowi i dzielnemu Parsifalowi!
Hałaśliwa muzyka przykryła konsternację, jaka zapanowała, gdy padło imię sir Parsifala. Prawda była bowiem przykra: znalazca Graala niestety nie przybył na uroczystość. Co gorsza, gdy umilkła muzyka, do sali żwawo wkroczył herold i przez nikogo nie proszony zaczął czytać list od... Parsifala.
"Mając kaca moralnego, nie chcę w tym uczestniczyć. Unikałem, unikam i będę unikał" - napisał w żołnierskich słowach niezrównany poszukiwacz Kielicha.
Zapadła nieznośna cisza. W desperackiej próbie ratowania kompletnie zepsutej atmosfery, ktoś wypchnął na środek sali truwera, by ten rozładował napięcie. Artysta trącił struny lutni:
"Zaśpiewam wam o stole z pozłacanym rantem,
O stole co okrągły, ale z małym kantem
Z oddali to majsterszk, słowem istne cudo
Siędziesz przy nim blisko - to skłujesz w udo..."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum