W dzisiejszym Dzienniku, a ściślej, w dodatku o dumnej nazwie Europa, tekst niezwykły http://www.dziennik.pl/dz...iu_cyngli.html. Cezary Michalski rozmawia, z, pod pewnym – dość wstydliwym – względem, kultowym dziennikarzem Gazety, Michałem Cichym. Zanim zacząłem czytać tę rozmowę, nie bardzo widziałem sens przepytywania akurat Cichego akurat o Adama Michnika, Helenę Łuczywo i w ogóle o ten niezwykły projekt o pełnej nazwie Gazeta Wyborcza. Jednak, coś mnie podkusiło, i teraz już wiem, że właśnie przeczytałem tekst zupełnie epokowy. Biorąc pod uwagę, że Michalski rozmawia nie z kimś, kto zawsze stał w opozycji do Gazety i ludzi tam skupionych, nie z jakimś tropicielem Żydów, bojownikiem o etniczną czystość lokalnego środowiska, lecz z kimś z samej, że tak powiem, otchłani, mamy do czynienia z rewelacją.
I od razu muszę powiedzieć, że nie chodzi mi o to, ze Michał Cichy zaświadcza swoim doświadczeniem, że to nie Adam Michnik jest faktycznym szefem Gazety, ale Helena Łuczywo. Nie o to, że, zdaniem Cichego, Michnik to cham i cynik. Nie o to też, że według relacji człowieka, który przez bardzo długi czas był bardzo blisko tego towarzystwa, czołowi dziennikarze Gazety, jakimi niewątpliwie są Paweł Smoleński i Agnieszka Kublik to „cyngle do wynajęcia”. To wszystko jest nic. To, jęli tak można powiedziec, to wewnętrzna sprawa Michnika, Łuczywo i Cichego na dokładkę. To co mnie w tej wypowiedzi poraziło, to – po raz pierwszy tak autorytatywne – przyznanie, że środowisko tworzące Gazet ę Wyborczą i decydujące o jej polityce, filozofii i kształcie, to środowisko całkowicie wyalienowane z tzw. interesu narodowego, i to wyalienowane w sposób zamierzony i programowy.
Oto co mówi o Helenie Łuczywo – swojej mentorce, bohaterce, osobie o wielkości dla niego niemal historycznej – w rozmowie z Michalskim, Michał Cichy: „Dla mnie Helena jest postacią rangi historycznej, nie można jej porównywać ze współczesnymi postaciami. Ze znanych mi ludzi, którzy w XX wieku żyli w Polsce, mogę ją porównać tylko do Celiny Lubetkin, która była żoną Antka Zukiermana, dowódcy ŻOB. I faktyczną dowódczynią powstania w getcie. Misja Heleny, która jest stuprocentową Żydówką, polegała zawsze na chronieniu polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem. To zadanie wykonała w stu procentach. Była komendantką ŻOB w latach 90. Nie można się dziwić, że ona ze swoim zapleczem kulturowym i genetycznym nie była specjalnie wrażliwa na to, że mordowano księży po 1981, czy że generał Fieldorf był ofiarą mordu sądowego, w którym brała udział sędzia Wolińska. Misją Łuczywo było ratowanie sędzi Wolińskiej i wszystkich, obojętnie jak zapisanych w historii Polaków żydowskiego pochodzenia przed jakimkolwiek nieszczęściem. Także przed naprawdę istniejącym tutaj antysemityzmem”.
A więc tak to wygląda w ocenie kogoś kto jest niewątpliwym autorytetem. Więc dziś już wiemy. Nie można się dziwić. To co się liczy przede wszystkim, to „zaplecze kulturowe i genetyczne”. Nie księża, nie Fieldorf, zapewne nawet nie Polska jako znak i symbol. Tu się odbywa misja polegająca na chronieniu swoich przed nieszczęściem. I proszę zwrócić uwagę. Cichy nie oskarża. Nie zgłasza pretensji. Nie przedstawia dylematów. Jego słowa są czystą afirmacją. Według Cichego, człowieka, który był w Gazecie przez tyle lat przez wzgląd na wielkość Heleny Łuczywo i który odszedł z niej mimo tej wielkości, tak jak, jest słusznie i właściwie. Dlaczego? Bo inaczej po prostu się nie da. Bo „problem polega na tym, że każdy widzi dookoła siebie tyle, ile może. Bardzo istotne jest to, kto się skąd wywodzi, jakie ma doświadczenia i czym nasiąka przy rodzinnych herbatkach i śniadaniach. Nie można mieć pretensji do Heleny Łuczywo, która była córką funkcjonariusza komunistycznej cenzury, Ferdynanda Chabera, że jej punkt odniesienia obejmował to środowisko, z którym miała do czynienia.”
To z czym mamy do czynienia podczas tej niezwykłej rozmowy, rozkłada Nawet samego Michalskiego. On oczywiście stara się zrozumieć, ale i on musi to w końcu wykrzyczeć, że jego „etniczne kryteria wcale nie kręcą”. Na nic. Za Cichym bowiem stoi nie to w co on wierzy, czy co mu się wydaje, czy nawet nie to, co on by bardzo chciał. Za Cichym stoją fakty. On sobie tego nie wymyslił. On tam był, on słuchał co do niego mówią, on tego wszystkiego doświadczał, on to zaakceptował i dziś on po prostu to wszystko wie. A skoro wie, to mówi, a mówi rzeczy porażające: „Ale jak pan [etnicznych kryteriów] nie bierze pod uwagę, to pan nic nie zrozumie. Tak się składa, że ludzie Agory byli w większości pochodzenia żydowskiego. Nie było to ani żadnym przypadkiem, ani żadnym powodem do wstydu. Ale nie można oczekiwać od ludzi z takim backgroundem, że nagle staną się piewcami Narodowych Sił Zbrojnych […]. O tym, kim się jest, decyduje środowisko, w jakim się żyje. Instynktownie przejmujesz pewne zachowania, myśli i sformułowania. Naczelnym pragnieniem każdego człowieka jest, po pierwsze unikanie problemów, a po drugie uzyskanie pochwały od stada swoich szympansów. To bardzo silny mechanizm wzbudzania pozytywnego konformizmu, bez którego umieramy”.
Ot co! Tak się mają sprawy. Więc ja już nic więcej nie napiszę. Zakończę ten tekst drobną refleksją. Gazetę – na poziomie bardziej ogólnym – zaczepiłem właściwie raz, w jeden, bardzo szczególny sposób i tę moją zaczepkę zapisałem na stałe na głównej stronie swojego bloga. Poza tym żartem, staram się o Gazecie wspominać wyłącznie w odniesieniu do spraw konkretnych. O ile sobie dobrze przypominam, jeśli idzie o Gazetę, udawało mi się zawsze unikać wchodzenia w coś, co wydawało mi się oceną pozamerytoryczną. Dziś widzę, że jeśli kiedykolwiek coś zaniedbałem, dziś to moje zaniedbanie naprawił z nawiązką Michał Cichy. Człowiek, który wszedł do współczesnej historii Polski jednym gestem. Gestem w postaci pamiętnego artykułu z roku 1994 zatytułowanego „Polacy - Żydzi: czarne karty Powstania” i adekwatnym tekstem. Dziś mi ten sam człowiek dokładnie wyjaśnił co jest na rzeczy.
Ze swojej strony mogę więc zadeklarować, że sprawy Gazety Wyborczej, Agory i całego tego środowiska będę traktował już zawsze, jak sprawy obce, które pozostają poza sferą mojego zainteresowania.
Pomógł: 3 razy Dołączył: 07 Sie 2007 Posty: 427 Otrzymał 2 piw(a) Skąd: zewsząd
Wysłany: 2009-02-22, 17:25
Och, z dedykacją dla mnie, jak miło. Że niby jestem na pierwszym froncie walki o dobre imię Wyborczej, bo napisałem kilka zdań chwalących tą gazetę? I ma mnie ten tekst chwycić za gardło, przyprzeć do muru i spowodować wyplucie przeze mnie każdego pozytywnego słowa, jakie napisałem o GW? Pudło, bo ani nie jestem jakimś wielkim fanem GW (co już kilkakrotnie tu podkreśliłem) ani mnie ten wywiad nie szokuje w tę stronę, w jaką z pewnością byś chciał mareks.
Jeśli zaś oczekujesz ustosunkowania się mojej osoby do cytowanego tekstu niejakiego TOYAH-a, to go nie uraczysz. Bo, przepraszam, kto to w ogóle jest, że cytujesz jego tekst na forum jak jakąś ewangelię bez słowa komentarza? Masz w ogóle coś swojego do powiedzenia na temat tego wywiadu? Przeczytałeś go w ogóle? Obawiam się, że tak samo jak ja nie czuję się na siłach polemizować z tym, co wygaduje Cichy, tak samo Ty nie jesteś w stanie z pełną odpowiedzialnością podpisać się pod jego słowami.
Niemniej, skoro już zadedykowałeś mi tekst, w dodatku anonimowego autora, to ja odpowiem w ten sam sposób, tekstem z tegoż samego salonu24 (czyli o identycznym stopniu wiarygodności). Mam nadzieję, że uświadomi Ci on chociaż trochę motywy, jakimi kieruje się Dziennik, publikując tego typu ataki (nie pierwsze i nie drugie w ostatnim czasie):
Cytat:
Dziennik brzytwy się chwyta, którą jest Michał Cichy, który ma dać głośny efekt. Sam Dziennik, przypomnijmy sobie huczne zapowiedzi, miał zrewolucjonizować rynek prasowy w Polsce, łamiąc monopol Gazety Wyborczej na rynku codziennej prasy opiniotwórczej. Dziennikarze mieli być przede wszystkim niezależni, bo przecież konkurencji „nie jest wszystko jedno”, a to oznacza zaangażowanie i nie obiektywizm. Czytelnik w końcu mógł zacząć swobodnie oddychać kupując gazetę, która nie dyktuje jedynie słusznej linii. Jaka jest prawda, każdy widzi, a właściwie trudno ją zauważyć, bo Dziennik sprzedaje się na najniższym w historii poziomie poniżej 90 tys. egzemplarzy, czyli jest w przedsionku na prasowe cmentarzysko.
Kiedy już jasne stało się, że dobrymi intencjami i uciążliwą kampania reklamową nie da się przechwycić czytelników Wyborczej, a także nie udało się rozszerzyć grupy czytelniczej w Polsce w Springerze pojawiła się nerwowość, która ma coraz silniejsze i złośliwsze przerzuty na łamy jej opiniotwórczego produktu. Okazało się, że Gazeta z tradycjami, która stara się zawsze bronić zbioru swoich wartości jest bardziej wiarygodna niż Dziennik, którego linie przygotowano na podstawie badań fokusowych i zmieniano kilkakrotnie w zależności od tego, kto wygrał wybory. Czytelnik nie reagował na cenę, nie reagował na efekt nowości, w ogóle nie zareagował na tą prasową rewolucję i nadal czytał niewłaściwą gazetę.
Zatem kiedy jasne stało się, że układ sił na prasowym rynku pozostanie niezmieniony, a Dziennik został zdewaluowany do upokarzającej konkurencji z ultraprawicową, „oszołomiastą” Rzepą, springerowski opiniotwórczy produkt zaczął staczać się po merytorycznej równi pochyłej. Każda sprawa, niezależnie od jej istoty i sensu, która dawała możliwość dokopania konkurencji, i choćby na ułamek sekundy uwalniała od wszechobecnego w redakcji na Domaniewskiej „kompleksu Wyborczej”, musiała zostać wykorzystana bez względu na konsekwencje. Dlatego redaktorzy Dziennika weszli z buciorami w prywatne życie ciężarnej 14 letniej Agaty, ale jak zapewnia red.Karnowski zrobili to bardzo „subtelnie”, aby zarzucić Wyborczej…. wykorzystanie prywatnego dramatu w ideologicznej krucjacie. Teraz posuwają się jeszcze dalej ingerując w „prywatne życie” konkurencyjnej redakcji. W tym celu łapią odpadki, które przeszły definitywny rozwód z zespołem na Czerskiej i z ochotą przedstawią towarzystwo w negatywnym świetle przy okazji rewanżując sobie dawne prywatne urazy. Otóż wywiad Michalskiego z Cichym jest tego właśnie przykładem. Michalskiemu nie udaje się prowadzić rozmowy jedynie na tematy ideologiczne, genezy Gazety, spoiwa które łączy „towarzystwo”; Cichy od razu przechodzi do spraw personalnych, na pierwszy ogień idzie Agnieszka Kublik i Paweł Smoleński jako dziennikarskie hieny, które piszą na zamówienie. W dłuższej perspektywie oczywiście red. Cichy okazał się ich przeciwieństwem dlatego jest tam gdzie jest i mówi to co mówi, a może już niedługo na stałe zadomowi się na Domaniewskiej, kto wie?
Czy w taki sposób gazeta przywiązuje czytelników, buduje swój prestiż, wyrabia markę? Poprzez takie teksty i wywiady Dziennik chce być jakościowo lepszy od Wyborczej? Posługując się frustratem, który ma problemy emocjonalne i jest chory, cynicznie go wykorzystując. Michalski prowadzi już od dawna swoje prywatne wojenki z Michnikiem w każdej gazecie w jakiej publikuje. Ale moim zdaniem wyjdzie to przede wszystkim ze szkodą dla Dziennika. Dziennik jest jak PiS podczas kampanii wyborczej, nie ma do zaproponowania nic pozytywnego, jedynie pluje jadem na głównego konkurenta. Uważam, że linia którą przyjął Dziennik oddala ją od założonych pierwotnie celów.
Oczywiście nie mam zamiaru polemizować z tezami jakie uknuł Michalski z Cichym na temat ludzi z Agory, nie jest to cel mojego artykułu. Ale twierdzenie, które wyłania się niewprost z tego wywiadu, że prawdziwym, pełnokrwistym Polakiem może być tylko Moczar, a nie Polak żydowskiego pochodzenia jest obleśne. Polaryzowanie interesu polskiego i Żydów polskiego pochodzenia jest z gruntu fałszywe. Ja nie dziwie się, że Adam Michnik jako Polak żydowskiego pochodzenia, który dużo więcej zrobił dla Polski niż niejeden endekowski Polak, miał prawo w latach 90 obawiać się antysemityzmu ze strony polskiej prawicy, a zatem kokietować lewicę i postkomunistów. Ale wyciąganie z tego wniosku, że Gazeta Wyborcza nie nigdy nie reprezentowała interesów Polski i prawdziwych Polaków (za których potocznie uważa się czytelników Frondy, albo członków NOPu), tylko wąskiej żydowskiej loży jest obrzydliwe. Tak naprawdę wywiad Michalskiego próbuje wykluczyć Wyborczą jako doświadczenie polskie i doświadczenia Polaków. Nagle okazuje się, że największy konkurent Dziennika, nie jest w ogóle polską gazetą i w ogóle Polaków nie dotyczy. To gazeta żydowskiej mniejszości mieszkającej w Polsce, która mentalnie z naszym krajem nie mają nic wspólnego. Najgorsze w tym wywiadzie jest właśnie to co nie jest powiedziane wprost…
Wyobraż sobie że byłem czytelnikiem GW,póżniej czytałem Dziennik.Teraz nie czytam żadnej z nich.
Gdy chodzi o TOYAHA to uważam że jest to jeden z najlepszych blogerów salonu.
Jeżeli nie jest Ci znany to chyba traktujesz salon wybiórczo czyli zgodnie z moją dedykacją.Patrz Twój wpis.
CichY nie jest dla mnie żadnym autorytetem ale z jego słów wyłania się prawda o GW A REAKCJA ROBIENIA Z NIEGO WARIATA JESZCZE BARDZIEJ GO UPRAWDOPODABNIA GDY ZNA SIĘ SPRAWĘ HERBERTA.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum