Pomógł: 53 razy Dołączył: 26 Sie 2006 Posty: 3747 Piwa: 39/17 Skąd: z Wielunia
Wysłany: 2012-09-04, 23:43
Ja nie widzę żadnych problemów, jeżeli tylko będzie się dało przejechać przez leśne ścieżki i polne dróżki to jak najbardziej.
_________________ "Przed skorzystaniem z forum zapoznaj się z treścią regulaminu dołączonego do niego bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż każdy post niewłaściwie napisany lub zrozumiany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu."
Pomógł: 6 razy Dołączył: 23 Mar 2011 Posty: 240 Otrzymał 15 piw(a) Skąd: przybył do Wielunia
Wysłany: 2012-09-05, 09:53
.
Ferbik napisał/a:
Wkręca Was ...
Nie wkręca - tylko,że cały czas myślałem o jeździe asfaltem
A Wam czasami zdarza się skręcić w bok.
Tak więc wycofuję się z chęci jechania autem
Może jak się kiedyś przesiądę na rower ..
Wystartowując spod Kaufa poruszyliśmy się na Gaszyn i Krzywą. Umówiona fotoaparatka nie odbierała fona i nie dotarła. Trudno.
Jeszcze zadowoleni, bo przed górką w Krzywej.
Tu też zadowoleni, bo pies goniący nie miał zębów i po połknięciu sporej ilości much przy szczekaniu zwolnił, że aż się zatrzymał.
Z Brzezin na Ożarów też może być z górki, chociaż niektórzy przestrzegaliby przed piachami.
W samym Ożarowie zbierał się korowód dożynkowy, który też wyprzedziliśmy, bo mieliśmy taką możliwość.
Dotarliśmy do naszego protestanckiego sklepu, który zawsze jest otwarty, chyba, że zamknięty.
Tak sobie siedzimy i siedzimy, a ja wpadłem na pomysł, żeby jednak zadzwonić jeszcze raz do fotoaparatki. Odebrała. Była pod Kauflandem 8 minut po 10, a my wystartowaliśmy 5 minut wcześniej. Zastałem ją w Popowicach, dałem 20 minut na dojazd, zawstydziła wszystkich i dojechała po 10.
Po wyruszeniu dalej ruszyliśmy dalej.
W stronę stawów ożarowskich. Pięknie jest.
Drogą w kierunku Kowali podążyliśmy wg planu.
Następnie skręciliśmy wg mojego rozkazu w lewo, zaraz przy jakiejś wsi zaczynającej się na A, ale to chyba chodziło o Aleksandrów, czy jakoś tak.
Po dojechaniu do rozdroża lewo-prawo zmyliła mnie moja kobieca intuicja i wybrałem prawo zamiast lewa.
Musieliśmy zawrócić, bo niestety drogi mimo wszystko zabrakło. A w lewo jak znalazł.
W moje lewo zawsze droga bywa, natomiast w innych lewo, to niekoniecznie.
Szwagier zadowolony, to reszta też musi. Jedziemy w lewo, droga się znalazła.
Tak sobie jedziemy i jedziemy, aż dotarliśmy do piasków w lesie. Bogdan tylko coś tam klął w swoim ojczystym dialekcie.
Miał szansę zamienić sprzęt na prawdziwy offroad, ale jak widać: śmignął tak szybko, że z tamtego zerwał lakier.
Wracając jednak do trasy... no właśnie. Droga się skończyła brutalnie na łące pastuchem elektrycznym i musieliśmy z lekka pobłądzić kolejny raz.
Pojechałem pierwszy na zwiad, chociaż trudno było to nazwać jazdą. Mimo wszystko po zdzwonieniu się za jakąś chwilę z resztą grupy można było ich również wprowadzić w przysłowiowe jeżyny.
Ale, ale, drogę znalazłem. W tym miejscu niestety jeden telefon nie chciał kasować pornoli na dostępne miejsce na zdjęcia, drugi się zawiesił, trzeci dał radę dopiero. Mimo wszystko miejsce jakieś przeklęte.
Pojechaliśmy więc jak najszybciej, a najbardzoszybciej pojechała fotoamatorka.
Po dojechaniu do asfaltu asfaltem pojechaliśmy w lewo a następnie prosto, by znowu skręcić w lewo.
Dalachów. Sklep jeden z dwóch otwarty, więc zabiesiadowaliśmy obok na przeciwko przy ognisku offline.
Były konkursy wsadów do kosza, wmyki, wymyki, popisy na drążku, wszystko wygrałem oczywiście.
Po zdobyciu wszystkich nagród i trofeów trza ruszyć dalej. Przez łąkę, boisko i kładkę. Teraz to już fotoamatorka zna teren, więc prowadzi. Mimo wszystko to kitor.
Kałuże od tyłu. My od przodu.
Z Kałuż pojechaliśmy w stronę Budziaków, dokąd odprowadzała nas fotoaparatka, z którą mieliśmy się tam czule pożegnać.
No i czas na czułe pożegnanie z Jolką. Płakaliśmy jak bobry, no ale co zrobić? Czas ruszać dalej.
W drodze na Dzietrzniki przed dojechaniem do asfaltu zobaczyliśmy krowę na drodze. Jak się potem okazało, to nie była krowa, tylko rottweiler. Nie wiem, kto się bardziej zrąbał. My, czy właściciel, który zdążył złapać pieska ledwo ledwo?
W Dzietrznikach dętka ma powiedziała dość, i syknęła. Od tubylca dowiedzieliśmy się, że sklepik jest dobrze zaopatrzony w dętki. Owszem. Były 20, 24 i 28", brakowało jednak 26 ;(( Łatam więc zatem. Się okazuje, że dwie dziury na raz.
Dwie dziury na raz! Ktoś przynosi żabę!
W oczekiwaniu na załatanie dziury delektujemy się gazem z butli.
Po 13 minutach i zaufaniu klejowi czas wyruszyć w dalszą drogę. Na razie szosujemy trasą na Wieluń.
W Kamionce stwierdziłem, że trzeba zaliczyć nowo tworzony zbiornik pepoż w Przycłapach, więc skręt w las.
A z lasu w kolejny las, żeby nie było za monotonnie.
Jest i zbiornik, bez wody co prawda, ale wg tabliczki roboczej do 30 września mają czas na skończenie roboty.
Po wrzuceniu i detonacji ładunku mogliśmy jechać dalej. Dzięki temu kopalnia diamentów w Mirnym jest tylko małą dziureczką przy tym zbiorniku.
Teraz to już szybko, szybko na obiad! Mimo wąskich opon, uchodzącego powietrza, nierówności i wiatru w łańcuch.
Żaden szlaban nie był nam w stanie przeszkodzić. Bogdan był tak głodny, że aż go przegryzł, dzięki czemu mogliśmy jechać bez omijania tej przeszkody.
Za chwilę znaleźliśmy się nawet na rowerowej ścieżce w Rudzie,
Jutro jeden z ostatnich w tym sezonie FRR 2012, także póki będzie pogoda, jeździmy, w październiku będzie oficjalne zakończenie sezonu. Tymczasem zapraszam na jutro o 10 pod Kaufland.
Pomógł: 53 razy Dołączył: 26 Sie 2006 Posty: 3747 Piwa: 39/17 Skąd: z Wielunia
Wysłany: 2012-09-22, 18:50
Mnie nie będzie. Wczoraj wieczorem przejechałem do Kurowa i mi wystarczyło.
_________________ "Przed skorzystaniem z forum zapoznaj się z treścią regulaminu dołączonego do niego bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż każdy post niewłaściwie napisany lub zrozumiany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum