Ziołowa ekstaza
Halucynogenne zioła zdobywają coraz większą popularność, stając się alternatywą dla tradycyjnych narkotyków
Rośliny wywołują ekstremalne doznania, można je często spotkać w parkach i przydomowych ogródkach, a ich konsumpcja jest zwykle legalna. Teraz eksperci zastanawiają się, jak przeciwdziałać zagrożeniom związanym z zażywaniem naturalnych narkotyków.
Wycieczka do świata psychodelicznych doznań zaczęła się niespodziewanie i gwałtownie. Halucynogenna eskapada ruszyła z kopyta po kilku zaciągnięciach dymem z fajki. Coś pociągnęło Mario w dół, a z jego ust wydobył się bełkot. Wyśliznął się ze swego ciała i w panice uchwycił kanapy, przypominającej nagle koło zębate. Zdążył pomyśleć: tak musi się czuć człowiek, który umiera. Gdy po dwóch minutach objawy minęły, odetchnął głęboko i ostrzegł przyjaciół: "Nie bierzcie tego, bo ma bardzo silne działanie".
Tymczasem Mario spróbował tylko szałwii. Wprawdzie nie takiej zwykłej, kuchennej, używanej do parzenia herbatki na przeziębienie, lecz Salvia divinorum, zwanej po polsku "szałwią wieszczą”. Inne jej nazwy to "szałwia prorocza", SD albo magic mint.
Szałwia wieszcza, której sok pili juz Aztekowie, uchodzi obecnie za modny narkotyk także w USA, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Najwidoczniej relacje o zażyciu zioła, zamieszczane na forach internetowych, nie działają odstraszająco. "Salvianauci" tacy jak Mario mają wrażenie, że ścigają ich tysiące duchów, inni wpadają tyłem w otchłanie albo są pożerani przez własną kanapę. Są i tacy, którzy tracą czucie w ciele, cierpią na przyspieszone bicie serca, poty, skurcze i nie wiedzą, kim są ani gdzie się znajdują.
Jednak Salvia ma jedną decydującą zaletę. Konsumpcja tego naturalnego narkotyku jest legalna. Przynajmniej na razie.
Rośliny zmieniające świadomość cieszą się obecnie wielką popularnością, Młodzież stawia na psychodeliki z zielnika, zamiast kupować heroinę po zawyżonych cenach od niechlujnych dealerów. Z najnowszego studium Europejskiego Centrum Informacyjnego o Narkotykach i Narkomanii w Lizbonie wynika, że halucynogenne grzyby (Psilocybe cubensis) cieszą się wśród niemieckich uczniów większą popularnością niż syntetyczny narkotyk ecstasy.
Polowanie na zieloną ekstazę rozpoczęło wyścig między użytkownikami narkotyków i przedstawicielami organów ścigania. Zabawa wygląda tak, że ministrowie spraw wewnętrznych wielu krajów poszerzają ustawy o środkach odurzających, aby ograniczyć dostęp do roślin o działaniu narkotycznym. Od kilku lat w przeważającej części Europy, również w Niemczech, zabroniony jest handel grzybami halucynogennymi. Wolfgang Götz, dyrektor Europejskiego Centrum Informacyjnego o Narkotykach i Narkomanii ostrzega, że to z kolei zwiększa popyt na coraz bardziej egzotyczne rośliny odurzające. Od czasu zakazania grzybów halucynogennych w internecie nasilił się handel muchomorowatymi, jak muchomor czerwony, które są "wysoce toksyczne i mogą spowodować śmiertelne zatrucie".
Federalny Instytut Leków i Produktów Medycznych (Bfarm) oraz podległy mu wydział regulujący obieg środków odurzających słusznie biją na alarm. Coraz częściej bowiem "legal higs" wprowadzają swoich użytkowników nie w ekstazę, lecz do szpitala. Poza tym lekarze ostrzegają, że u ludzi o niestabilnej psychice roślinne narkotyki mogą wywołać psychozy.
Wiele z tych środków w zależności od dozowania ma podwójne zastosowanie: jako przyprawa lub narkotyk. Wśród nich najbardziej znane to bieluń dziędzierzawa, wilcza jagoda, trąba anielska, powój hawajski, kratom, khat, kava kava albo męczennica cielista.
Niełatwo rozeznać się w labiryncie halucynogennych roślin. Na miejscu jednej zabronionej rośliny pojawia się cały wachlarz nowych. Tylko w czasie jednego posiedzenia ekspertów organu doradczego Bfarmu z 16 maja 2006 roku omawiano właściwości medyczne takich roślin, jak widłak, miód koprowy, diabelski pazur, korzeń prawoślazu.
Sugestia ekspertów, skierowana do odpowiedzialnych ministerstw, brzmiała: Salvia powinna być dostępna w aptekach na receptę, aby uniemożliwić jej dystrybucję np. za pośrednictwem tzw. "headshopów" (sklepy oferujące akcesoria dla konsumentów tytoniu i narkotyków – przyp. Onet). Oprócz tego Rada zaleciła podjęcie dalszych środków, jak chociażby zaklasyfikowanie rośliny pod działanie ustawy o środkach odurzających, co oznacza jedno: zakazanie Salvii.
Początkowo dla wielu salvianautów nic by się nie zmieniło. Szałwia wieszcza jest łatwiejsza w uprawie niż marihuana i handluje się nią za pośrednictwem internetu.
Według Jakoba Heina z Poradnii Uzależnień przy berlińskim szpitalu Charité naturalne narkotyki są konsekwencją globalizacji. Niektóre rośliny pochodzą z najodleglejszych zakątków ziemi i bez ryzyka można jej zabrać ze sobą w podróż. "Wielu młodych ludzi zdaje sobie sprawę z niebezpieczństwa złapania na lotnisku z ecstasy albo haszem – mówi Hein. – Natomiast zioła wydają się na pierwszy rzut oka nieszkodliwe".
O wielu naturalnych narkotykach wiadomo bardzo mało. A ten, kto zechce zająć się ich zbadaniem, szybko zostaje okrzyknięty w środowisku psychologów i medyków ekscentrycznym szaleńcem. Hein na przykład od lat obserwuje rosnącą popularność absyntu, halucynogennego likieru ziołowego. Ale jego propozycje projektów badawczych są odrzucane.
Jednak w Niemczech żyje ktoś, kto ma rozeznanie w tej materii. Od uczonego-samouka i starego hipisa z Hamburga czerpie swoje informacje wielu sędziów, prokuratorów i pracowników socjalnych. Christian Rätsch uchodzi za autorytet w dziedzinie etnobotaniki. Ten prawie 50-letni doktor zielarstwa nosi długie włosy, brodę, opaskę na ramieniu, pierścienie i łańcuchy. Jego ekspertyzy pojawiają się w licznych fachowych tekstach i wyrokach sądowych.
Nazwiskiem Rätscha znawcy zielarstwa nazywają "Encyklopedię psychoaktywnych roślin", którą ma każda apteka i każdy policjant walczący z narkotykami. Książkę przetłumaczono nawet na angielski. Wkrótce ukaże się ósmy nakład owego kompendium (i to po raz pierwszy w dwóch tomach, bo w międzyczasie manuskrypt rozrósł się do 1500 stron).
"Czy mogę zaproponować panu halucynogenny narkotyk? – pyta gospodarz, otoczony egzotycznymi maskami, posążkami Buddy i kolorowymi, psychodelicznymi obrazami. – W świątecznych ciasteczkach jest gałka muszkatołowa i parę innych psychoaktywnych substancji".
Na pozór Rätsch prowadzi niczym niewyróżniające się życie w Berne, szacownej dzielnicy Hamburga. Jeżeli akurat nie wykłada w kółkach ezoterycznych o szamanizmie, całymi nocami wertuje stare teksty w poszukiwaniu nowych magicznych roślin. Znalazł je już u Pliniusza Starszego.
"Moja babka zawsze mówiła, że praktyka jest lepsza od teorii" – powiada Rätsch. Dlatego mając 12 lat zaczął palić marihuanę. W wieku 16 lat wąchał chloroform z własnego laboratorium chemicznego i pojechał do Wenezueli, by poznać zwyczaje plemion indiańskich. Później studiował mezoamerykanistykę (nauka o kulturze i historii Ameryki prekolumbijskiej – przyp. Onet) i doktoryzował się z zaklęć pierwotnych mieszkańców Meksyku.
W jego oczach każdy regał z przyprawami, każdy przydomowy ogródek, każdy supermarket to obfity bufet substancji zmieniających świadomość. Obecnie w starych woluminach i podczas swoich wypraw poszukuje rośliny wytwarzającej w naturalny sposób LSD. (...)
Okazuje się, że miłośnicy ziołowego narkotyku, na pierwszy rzut oka legalnego, często poruszają się w prawniczej szarej strefie. Na przykład w lipcu 2006 roku zapadł pierwszy wyrok w sprawie szałwii wieszczej. Sąd rejonowy we Frankfurcie nad Menem skazał na rok w zawieszeniu właściciela headshopu "Elixier" za sprowadzenie z Meksyku 81 kilogramów tego zioła. Sąd uzasadnił wyrok tym, że wprawdzie Salvia nie jest na receptę, ale mimo to ma właściwości "wpływające na stany duchowe". (...)
W zasadzie wyrok miał chronić nowicjuszy przed niebezpieczną trucizną, lecz rzeczywistość wygląda inaczej. Sprzedaż szałwii wieszczej rośnie lawinowo, a jej największymi odbiorcami są właśnie młodzi ludzie.
"Wielu młodym ludziom wydaje się, że narkotyki roślinne są łagodniejsze i mniej niebezpieczne niż środki chemiczne – mówi Mona Klerings z Instytutu organizującego szkolenia na temat narkotyków i AIDS w Hamburgu. – Nawet jeżeli coś jest naturalne, nie znaczy jeszcze, że jest zdrowe. Wręcz przeciwnie. O wiele trudniej kontrolować zażywanie wielu roślinnych narkotyków niż chemicznych substancji z laboratorium. Zioła stanowią często mieszankę setek substancji, zmieniających swój skład z kwiatka na kwiatek".
Mimo to ustawową banicję halucynogennych grzybów czy Salvi Mona Klerings uważa za nieżyciową. "Co przyniesie zakazanie roślin, jakie każdy może zebrać w lesie? – pyta. – Na przykład w Hamburgu grzyby halucynogenne rosną wszędzie. Czasami nawet na środkowym pasie zieleni przy Max-Brauer-Allee" (jedna z centralnych arterii miasta – przyp.).
źródło:SPIEGEL
Pomogła: 12 razy Wiek: 44 Dołączyła: 17 Lis 2005 Posty: 1648 Otrzymał 1 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-01-19, 11:02
mario's napisał/a:
Na przykład w Hamburgu grzyby halucynogenne rosną wszędzie. Czasami nawet na środkowym pasie zieleni przy Max-Brauer-Allee" (jedna z centralnych arterii miasta – przyp.).
taka delikatna sugestia gdzie szukać
Ryfka [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-19, 11:11
może w naszym parku Żwirki i Wigury też coś takiego rośnie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum